Zdobycie kompletu punktów w starciu z Suzuki Korona Handball Kielce było podstawowym zadaniem MKS Zagłębia Lubin. - Cieszą mnie trzy punkty i styl, w jakim dziewczyny wygrały mecz. Mamy za sobą trudny tydzień, jesteśmy po trudnym meczu i podróży z Rosji. Wygraliśmy z kielczankami, a czeka nas następny mecz. Zostało nas tylko dwanaście i jest to duże obciążenie dla zespołu. Mecz w Kielcach miałyśmy od początku do końca pod kontrolą - powiedziała Bożena Karkut, trenerka lubińskiej drużyny.
- Kielecki zespół awansował do PGNiG Superligi i ma inne cele od nas. Jesteśmy na innych biegunach w tabeli, ale sport jest piękny, bo niejeden raz potrafi sprawić niespodziankę. Suzuki Korona Handball zacznie wygrywać, w tym zespole jest wiele doświadczonych zawodniczek - dodała Karkut.
W pierwszym spotkaniu lubińsko-kieleckim, faworytki miały trudniejszą przeprawę. - Ten mecz rozpoczęłyśmy zdecydowanie dużo lepiej niż u siebie. Byłyśmy znacznie skuteczniejsze i grałyśmy dużo lepiej w obronie. Popełniłyśmy też mniej błędów i to był główny powód szybkiego wyjścia na prowadzenie i utrzymania do końca wyniku - zauważyła Joanna Drabik, zawodniczka Zagłębia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenie
Ligowe spotkanie mogło odpowiednio nastawić lubinianki do meczu trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europejskiej. - Przed sobą mamy Rosjanki i mecz był ważny, byśmy były psychicznie dobrze nastawione i by morale poszły w górę. To jedno z dwóch ostatnich spotkań przed przerwą - przypomniała Drabik.
Dla kołowej klubu z Lubina, starcie z Suzuki Koroną Handball było sentymentalnym powrotem. - Cieszę się, że drużyna z Kielc wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej. Czekałam na to nawet grając zagranicą i zawsze wracam tu z sentymentem. Potencjał w tym zespole jest, co było widać w meczu z KPR-em Gminy Kobierzyce, gdzie zabrakło obycia. Ja z całego serca będę kibicowała drużynie z Kielc mimo tego, że gram w innej drużynie - podsumowała szczypiornistka.
Czytaj także:
Kontuzje nie oszczędzają mistrzyń
KPR nie wykorzystał szansy