PGNiG Superliga. Marcin Lijewski obawiał się meczu z MMTS-em. Bartłomiej Jaszka mówi o nonszalancji

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Marcin Lijewski
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Marcin Lijewski

Górnik Zabrze już w I połowie prowadził z MMTS-em Kwidzyn różnicą dziewięciu bramek, by ostatecznie wygrać 31:20. Marcin Lijewski przyznał, że obawiał się tego spotkania. Bartłomiej Jaszka żałuje nonszalancji w ataku.

Zgodnie z oczekiwaniami, szczypiorniści Górnika Zabrze pokonali MMTS Kwidzyn. - Tego meczu obawiałem się bardzo. Wynik jest jaki jest, ale nie odzwierciedla jakim zespołem jest MMTS Kwidzyn, który jest bardzo poukładany. My mieliśmy po prostu więcej szczęścia. Jakby spojrzeć trzeźwym okiem, my mieliśmy przewagę. Zaczęła funkcjonować obrona - szkoda, że tak późno, ale może to pchnąć nas tam, gdzie chcemy i od tego musimy wyjść - powiedział Marcin Lijewski po spotkaniu.

Po zmianie stron gra zabrzan nie była już tak skuteczna. - Był pewien okres czasu, że albo rzucaliśmy w bramkarza, albo gubiliśmy piłki. Nie wyglądało to tak, jak w I połowie. Całe szczęście to minęło i obrona była bardzo solidna, do tego Martin Galia był w bramce. Później wszystko doszło do normy, zaczęliśmy grać zespołowo i rzucać stuprocentowe sytuacje - ocenił Michał Adamuszek, zawodnik Górnika.

Trudno jest wygrać mecz, jeśli do przerwy przegrywa się 9:18. - Pierwsza połowa ustawiła to spotkanie. Nasza obrona w miarę funkcjonowała, choć popełnialiśmy niepotrzebne błędy wiedząc jak gra przeciwnik. Z przodu było za dużo nonszalancji, nieprzygotowanych rzutów bez przekonania z pójściem w stronę bramki - stwierdził Bartłomiej Jaszka, trener MMTS-u.

- Spowodowało to, że bramkarz bronił, a zabrzanie zdobywali łatwe bramki, nie musząc się tak naprawdę męczyć. To był nasz największy problem w I połowie. W drugiej zagraliśmy trochę spokojniej, nie wiem czy zeszło ciśnienie czy nerwy, ale graliśmy tak, jak powinniśmy, by cierpliwie budować atak pozycyjny. Ta porażka na pewno boli - dodał.

O zbyt późnym przebudzeniu mówi natomiast Nikodem Kutyła. - Zdecydowanie stać nas na więcej. Po ostatnim meczu z Sandra Spa Pogonią Szczecin mamy przede wszystkim niedosyt punktów i przyjechaliśmy do Zabrza walczyć, by je zdobyć. Zabrakło może nie koncentracji, ale walki. W końcówce wróciliśmy na obroty, ale było to za późno, stąd taki rezultat - podsumował sytuację bramkarz klubu z Pomorza.

Czytaj także:
MMTS wietrzy szatnię
Jurkiewicz wprost po meczu z tarnowianami

ZOBACZ WIDEO: Ewa Trzebińska o igrzyskach w Tokio. "Ten turniej będzie bardzo wyrównany"

Źródło artykułu: