Wielka ulga i duża radość nastała w obozie Sandra Spa Pogoni po triumfie nad Grupą Azoty. Nic dziwnego, po 45. minutach szczecinianie prowadzili 23:16 i jeszcze mogli wypuścić zwycięstwo z rąk. - Znowu zgotowaliśmy sobie taki los. Prowadziliśmy już 7 bramkami i zamiast "odjechać" rywalowi, to my traciliśmy głupie bramki i pozwoliliśmy im złapać drugi oddech - przyznał Dawid Fedeńczak.
Przed tym ważnym meczem (więcej o nim tutaj) zespół gospodarzy wykonał kawał roboty, także tej w sferze mentalnej. Dużą rolę odegrał w tym Rafał Biały. - Trener mówił o tym, żebyśmy uporządkowali sobie w głowach to, że naprawdę potrafimy grać. Pokazaliśmy to na początku sezonu. Nagle coś się zacięło. Trudno było znaleźć przyczynę. W końcu się odblokowaliśmy. Mam nadzieję, że teraz będziemy to kontynuować - stwierdził skrzydłowy Portowców.
Jak sam dodał, brak skuteczności był tutaj źródłem wszystkich problemów. - Zdecydowanie, szczególnie dało się to odczuć w Zabrzu. Mogliśmy "ugryźć" w tamtym meczu Górnika. Brak skuteczności pozbawił nas zwycięstwa. Tym razem było lepiej i są punkty.
Trzeba przyznać, że wszyscy w Pogoni mieli dużo lepiej ustawione celowniki. Świadczą o tym statystyki. Pogoń zagrała na 74 procentowej skuteczności w ataku pozycyjnym i 100 procentowej w szybkim. - W końcu zaczęło nam "siedzieć". Ręka nie drżała, szczególnie Pawłowi Krupie w ważnych momentach. Mamy upragnione 3 punkty - podsumował wyraźnie zadowolony zdobywca 4 bramek.
Czytaj także:
--> Duży awans sportowy reprezentanta Polski
--> Niecodzienne zwolnienie trenera Orlen Wisły Płock
ZOBACZ WIDEO: Polska noc w NBA - Marcin Gortat opowiada o kulisach. "Siedziałem na ławce i byłem wkurzony"