Kadra rozbudziła nadzieje, odkąd kilka dni temu w porywającym stylu rozbiła Brazylijczyków 33:23. W decydującym boju Węgrzy okazali się za mocni (30:26), zapewnili sobie miejsce w ćwierćfinale, ale Polacy i tak mogą uznać turniej za udany. Przed wyjazdem do Egiptu w ciemno bralibyśmy miejsce w gronie 16 najlepszych zespołów globu, a na pewno Biało-Czerwoni nie spadną już na niższą lokatę.
Występ w MŚ 2021 wciąż może skończyć się lokatą w pierwszej dziesiątce, co biorąc pod uwagę ostatnie chude lata, byłoby świetnym rezultatem. Najlepszym od 4. miejsca podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Progres jest znaczący, Polacy byli 17. drużyną w MŚ 2017, kolejne dwie wielkie imprezy oglądali z domu, ME 2020 skończyli dopiero na 21. lokacie.
Jeśli uda się pokonać Niemców, to nasi szczypiorniści nie spadną poniżej 12. miejsca, pozycje 9.-12. zostaną rozdane między zespoły z trzecich miejsc z każdej grupy (w zależności od bilansu). Prestiż to jedna sprawa, poza tym wyższa pozycja powinna zapewnić lepsze rozstawienie przed el. ME 2024. Wówczas turniej w Egipcie będzie już liczył się w rankingu.
ZOBACZ WIDEO: Branża fitness nie ma wyjścia. "Pomoc od rządu praktycznie nie istnieje"
Tyle statystyk. Bój z Niemcami pozwoli też ocenić postępy w grze kadry. W kwietniu 2019 roku, właśnie od starcia z naszymi zachodnimi sąsiadami, rozpoczęła się przygoda Patryka Rombla w roli selekcjonera. W Gliwicach Niemcy byli wyraźnie lepsi, mecz przypomniał ostatni występ z Węgrami. Kulała gra w ataku, faworyci wypracowali przewagę po błędach, po przerwie trwała już wyłącznie pogoń. Kadra wyglądała bardziej obiecująco na wyjeździe, choć i tak nie zagroziła rywalom na poważnie.
Wówczas Rombel eksperymentował z Michałem Daszkiem na środku, ale to tak naprawdę jedna z niewielu istotnych różnic. Skład wykrystalizował się już na początku pracy, z czasem do grupy dołączyli Szymon Sićko, Maciej Majdziński i Michał Olejniczak. Cała trójka wyraźnie ożywiła kadrę, której we wspomnianym dwumeczu z Niemcami brakowało jakości w linii rozegrania.
Porównanie nie będzie do końca miarodajne, bo trener Alfred Gislason zabrał do Egiptu zdziesiątkowany skład. Patrick Wiencek, Hendrik Pekeler, Steffen Weinhold i Finn Lemke - "siódemkowi" gracze - zrezygnowali z wyjazdu, argumentując decyzję troską o rodzinę. Jeszcze inni woleli doleczyć rany po kontuzjach. Objawiło się kilka nowych nazwisk jak Juri Knorr i Timo Kastening, ale w tak osłabionym składzie trudno było oczekiwać, że Niemcy postawią się najlepszym. Zwłaszcza że pozostali liderzy, jak Andreas Wolff, akurat w Egipcie niczym się nie wyróżnili, wręcz zawodzili. Jeśli złamać byłych mistrzów Europy, to chyba akurat teraz. Długo nie nadarzy się taka okazja.
Polska - Niemcy / 25.01.2021, godz. 20.30
ZOBACZ:
Francuzi rozprawili się z Portugalią
Szwedzi nie pozostawili złudzeń