Liga Mistrzów. Łomża Vive musi, Pick Szeged tylko może. "Mentalnie to będzie bardzo trudny mecz"

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew

- Nie mamy nic do wygrania, możemy tylko przegrać. Mentalnie to bardzo trudny mecz - mówi Tałant Dujszebajew przed meczem LM z Pickiem Szeged. Węgrów zdziesiątkował koronawirus, ale nie załamują rąk. - Będziemy walczyć za tych, co nie mogą!

Niemal do ostatniej chwili nie wiadomo było, czy mecz 2. kolejki Ligi Mistrzów w ogóle się odbędzie. MOL-Pick Szeged przeżywał ostatnio bowiem bardzo trudne chwile. Najpierw zakażenie koronawirusem wykryto u osoby "z otoczenia zespołu", by chwilę później poinformować, że na COVID-19 zachorowało aż sześciu zawodników z Segedynu.

Reszta drużyny, mimo negatywnych wyników, musiała pozostać na domowej kwarantannie do powtórnych testów. - To wcale nie było takie złe. Wreszcie mogłem zadbać np. o bolące kolano. Dzięki temu teraz czuję się o wiele lepiej niż dwa tygodnie temu - próbował rozładować atmosferę Joan Canellas w rozmowie z oficjalną stroną węgierskiego zespołu.

Węgrzy do Kielc przyjechali w 14-osobowym składzie. Zabraknie m.in. chorych Deana Bombaca czy Boruta Mackovseka oraz kontuzjowanego Luki Stepancica. Węgrzy nie podali jednak pełnej listy nieobecnych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się

- Mamy i chorych, i kontuzjowanych. Nie wyobrażam sobie trudniejszej sytuacji, ale musimy być pozytywni, bo reszta jest zdrowa i wreszcie możemy grać. Spędziliśmy dużo czasu bez tych najbardziej prestiżowych rozgrywek, ale w końcu wróciliśmy. Staramy się być szczęśliwi, pogodni, cieszyć się grą, dawać z siebie wszystko, wyciągać z sytuacji to, co najlepsze. Tak się wspieramy - tłumaczy Hiszpan.

Na pierwszy rzut oka osłabienia w węgierskiej ekipie jasno określają faworyta, wygrać po prostu musi Łomża Vive Kielce. Trener Tałant Dujszebajew surowo przestrzega jednak przed takim podejściem: - Mentalnie to będzie dla nas niesamowicie ciężki mecz. Bardzo chciałbym, by kibice mogli doświadczyć tego, co teraz ja przeżywam. Żebyście w nocy nie spali tak, jak ja nie śpię. Pick ma sześciu zawodników z koronawirusem, trzech kontuzjowanych i wszyscy już stawiają nas w roli Goliata. Ile ja razy już byłem w takiej sytuacji!? Takie mecze są jeszcze trudniejsze - przekonuje.

I na poparcie tezy przypomina: - Pamiętacie, jak w zeszłym roku wszyscy zlekceważyliśmy Montpellier, które przyjechało bez kilku ważnych zawodników? A potem co? Przegraliśmy (Francuzom zabrakło wtedy Diego Simoneta, Melvyna Richardsona, Gilberto Duarte i Jonasa Truchanoviciusa, a Vive przegrało 27:29 - red.). Pick Szeged to jeden z najlepszych klubów na świecie. Dopóki ma sześciu zawodników w polu plus bramkarza, zawsze może wygrać. Jako społeczność mamy łatwość lekceważenia rywala. Czasem mniej może znaczyć więcej. Flensburg też nam to pokazał. Wygrał z nami, grając bez podstawowych kołowych w ataku!

Mówią, że najgroźniejsze jest podrażnione zwierzę. Canellas także przekonuje o dodatkowej motywacji w węgierskich szeregach. - To, co nas motywuje, to że jesteśmy zdrowi i musimy pokazać się z dobrej strony także w imię tych, co nie mogą sami zagrać. Reprezentujemy całą drużynę i klub. To ogromna siła! Wszyscy znają sytuację, wszyscy myślą, że zostaniemy pokonani. To dla nas dobre, nie ma na nas presji. Za półtora miesiąca sytuacja będzie już inna, ale następny mecz jest tu i teraz.

Dla Węgrów będzie to debiut w tegorocznej edycji Champions League. Zaplanowane na 1. kolejkę starcie z Paris Saint-Germain HB zostało przełożone, właśnie ze względu na zachorowania. Vive przegrało wówczas z SG Flensburg-Handewitt 30:31. Hiszpan przyznaje, że sami nie do końca wiedzą zatem, czego spodziewać się i czego oczekiwać po meczu w Kielcach.

- Na początku sezonu chcieliśmy zająć pierwsze miejsce w grupie, ale w tej sytuacji oczekiwania mogły się nieco zmienić. Oczywiście, dalej chcemy wygrywać i zdobywać punkty, ale teraz będzie to bardzo trudne. W grupie są topowe zespoły, będzie nam bardzo ciężko poradzić sobie z nimi, zwłaszcza przy tak niewielu graczach w składzie. Szczerze mówiąc, tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka, doświadczenie z pierwszego meczu będzie miało duże znaczenie w kontekście całego sezonu. Wszyscy chcemy dać z siebie wszystko. Jedno jest pewne, w Kielcach będzie bardzo ciężko, bo Vive to drużyna, która także celuje w Final4.

Węgrom przyświeca zatem motto, że "nic nie muszą, tylko mogą". Zupełnie na odwrót jest w Kielcach. - My nie mamy nic do wygrania. Możemy tylko przegrać. Dlatego mentalnie będzie to tak bardzo trudny mecz - wyjaśnia Dujszebajew, który na końcu zwraca się do kibiców z apelem.

- Chciałbym poprosić, by każdy kibic, który przyjdzie na mecz, żebyście wy wszyscy, którzy żyjecie piłką ręczną, pomogli nam! Zróbcie taką atmosferę, by każdy wiedział, o co gramy w środę! Szeged wciąż ma zawodników, którymi może ograć każdego na każdym boisku. Zrobię, co mogę, by przygotować mój zespół tak, byśmy wygrali choćby jedną bramką. W ostatniej sekundzie. I to wystarczy!

Początek spotkania w środę o godz. 18.45.

Obserwuj autora na Twitterze i czytaj jego pozostałem teksty!

Czytaj także:
Siódemka 3. kolejki PGNiG Superligi

Źródło artykułu: