Na siedem sekund przed końcem spotkania z chorwackim RK Nexe Nasice piłka dotarła na kolo do Patryka Walczaka, który nie dał szans golkiperowi rywali. Vardar Skopje wprawdzie przegrał 25:26, ale awansował do Final4 dzięki lepszemu bilansowi bramek na wyjeździe, jeszcze w marcu wygrał 31:30. W efekcie zespół Polaka weźmie udział w turnieju finałowym ligi zrzeszającej najlepsze kluby Europy Środkowo-Wschodniej. W imprezie (2-6.09) wystąpią też Veszprem, Mieszkow Brześć i RK PPD Zagrzeb.
- Graliśmy 7 na 6, piłka tak naprawdę mogła trafić do każdego - uspokaja Walczak, który w całym meczu rzucił trzy bramki przy 100 proc. skuteczności.
Kołowy nie narzeka zresztą na brak okazji do gry: - Sporo minut dostałem podczas turnieju w Strudze, teraz ze względu na brak Stojancze Stoiłowa też spędziłem dużo czasu na boisku. Nasz trzeci obrotowy Glieb Kałarasz jest głównie odpowiedzialny za obronę, ale w razie potrzeby potrafi zagrać w ataku. Cieszę się, że wykorzystałem każdą piłkę, którą dostałem. Jest jeszcze trochę pracy nad zgraniem w obronie, występuję na nowej pozycji w zupełnie innym systemie, ale idzie to w dobrą stronę.
Spokojne przygotowania do spotkania z Nexe zakłócił alarm wirusowy. Stojancze Stoiłow poczuł się źle na kilka dni przed meczem, wykryto u niego zakażenie koronawirusem. Kapitan pozostaje w izolacji, reszta drużyny jest zdrowa. - Można powiedzieć, że wszystko pod kontrolą. Reszta zespołu po dwóch testach w tym tygodniu nadal negatywna, nikt nie ma objawów - tłumaczy Walczak.
ZOBACZ:
W Kwidzynie będzie tylko lepiej?
Wysoka porażka VIVE w Berlinie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała