W piątkowy wieczór, na kilka godzin przed wyjazdem zespołów na baraż do Łodzi, gruchnęła wiadomość - nie gramy. Sztab Ostrovii Ostrów Wielkopolski miał kontakt z prezydent miasta, która znalazła się w kwarantannie po naradzie z udziałem zakażonego koronawirusem wójta gminy Brzeziny. Dopiero rano przed spotkaniem do Ostrowa spłynęły wynik. Negatywne, można wsiadać na pokład.
Zła aura towarzyszyła powrotowi seniorskiej piłki ręcznej w Polsce już od kilku dni. Najpierw ZPRP długo trzymał drużyny w niepewności, które pozostawały w nicości, odkąd po dwóch miesiącach przerwy wróciły do treningów. Było to jednak nic w porównaniu do ciosu, jaki wymierzyła Superliga. Pierwszoligowcy nie spełnili warunków licencyjnych, szczególnie Ostrovia. W efekcie - na trzy dni przed barażem zespoły dowiedziały się, że tak naprawdę pojadą do Łodzi na wycieczkę i zagrają przy okazji sparing o stawkę.
- Czujemy złość, nasze wysiłki zostały zmarnowane - słyszeliśmy z Ostrowa. - Superliga nie ma racji, jej komunikat zakłamuje prawdę o naszych dokumentach - dodawał KPR Legionowo (szerzej można o tym przeczytać na ich klubowym koncie na Facebooku). Abstrahując od zasadności decyzji, oświadczenie Superligi zabiło emocje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polski koszykarz jak strongman. Przeciągnął auto
W polskim szczypiorniaku był to pierwszy mecz seniorów od ponad trzech miesięcy. Niby wyczekiwany, ale jednak traktowany trochę po macoszemu. Na szali tylko prestiż, bo wątpliwe, że odwołanie do decyzji Superligi przyniesie skutek. Prawo do sportowego awansu istniało tylko w teorii.
Pomimo niecodziennych okoliczności, pierwszoligowcy próbowali dać kibicom odrobinę radości i wlać w ich serca iskierkę nadziei, że wszystko powoli wraca do normy także w piłce ręcznej. Przy okazji nie szczędzili sobie ciosów, co ruch ktoś lądował na ławce, posypały się czerwone kartki. Kamil Ciok, najlepszy strzelec KPR-u, przez ponad 30 minut obserwował poczynania kolegów jedynie z perspektywy widza.
Więcej determinacji wykazywała Ostrovia, nie było dla niej straconych piłek. Ostrowianie korzystali z nieporozumień po stronie KPR-u, biegali do kontr, tradycyjnie urywał się Patryk Marciniak. Najlepszy strzelec grupy B raczej długo nie zabawi na zapleczu Superligi. Z łatwością gubił obrońców, pewnie egzekwował karne, rywale (jak wielu innych w pierwszej lidze) byli momentami bezradni. W jego ślady starali się iść równie dynamiczni Patryk Staniek i Jakub Przybylski. Superligowe ambicje potwierdzał 17-letni Gracjan Wróbel, dla którego był to ostatni występ w macierzystych barwach przed przenosinami do Energi MKS-u Kalisz.
KPR nie miał wielu argumentów po swojej stronie. Bez Cioka gra się nie kleiła, nawet tak doświadczony ligowiec jak Michał Prątnicki nie radził sobie z dobrze przygotowaną obroną Ostrovii. Gdy legionowianie mieli lepsze fragmenty, to szybko szły w niepamięć po seriach pudeł.
Ostrovia zasłużenie wygrała, ale zostanie w I lidze. A szkoda, bo to jeden z ciekawszych projektów w Polsce. Oparty na miejscowej młodzieży, z nowym obiektem, z dużym zainteresowaniem kibiców (zapewne większym niż w niejednym ośrodku w Superlidze).
Ostrovia Ostrów Wielkopolski - KPR Legionowo 32:26
Ostrovia: Foluszny, Foterek - Przybylski 5, Bałwas 3, Kryszczak, Salamon 1, Bestian, Marciniak 9, Szych, Wojciechowski 1, Staniek 2, Wołowicz 2, Wróbel 4, Krzywda 5, Zimny
Czerwona kartka: Salamon (9 min. - za faul)
KPR: Węgrzyn, Lipka, Szałkucki - Podobas 4, Prątnicki 2, Kostro 4, Suliński 3, Kasprzak 3, Fąfara 2, Wołowiec 3, Chabior 5, Olkowski, Ciok
Czerwona kartka: Ciok (21 min. - za faul)
ZOBACZ:
Liga Mistrzyń bez triumfatorek
Stal Mielec pomogła VIVE