Po tym, jak jeden z fanów spadł z trybuny hali w Berlinie, przez 45 minut medycy starali się uratować życie 64-letniego mężczyzny. Przegrali jednak tę walkę. Kibic zmarł w hali swojego ukochanego klubu.
- Niestety, nasz wieloletni kibic Wolfgang nie przeżył, choć natychmiast udzielono mu pomocy medycznej. Właśnie rozmawiałem z wdową po nim. Potwierdziła, że Wolfgang chciałby, by ten mecz się odbył. Jako klub pomożemy rodzinie zmarłego - przekazał blisko 7,5 tys. kibicom prezydent Fuechse Berlin Frank Steffel.
Z uwagi na tragedię spotkanie Fuechse Berlin - MT Melsungen rozpoczęło się z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Nie towarzyszyła mu muzyka oraz doping. Gospodarze wygrali 28:22, ale w tym przypadku wynik zszedł na dalszy plan.
- W mojej karierze menedżerskiej nigdy nie doświadczyłem tak tragicznego incydentu. To był mój najtrudniejszy mecz i trudna do podjęcia decyzja, czy to spotkanie ma się odbyć. Dzwoniłem do dyrektora ligi, bo w takiej sytuacji nie ma reguły, trzeba robić to, co się czuje. Wspólnie z wdową uznaliśmy, że zagramy - skomentował menedżer Lisów Bob Hanning.
To, dlaczego mężczyzna spadł z trybuny, wykaże śledztwo.