26 godzin podróży, krótka aklimatyzacja i do boju. Polscy szczypiorniści na drugim końcu świata biorą udział w mocno obsadzonym turnieju z udziałem Hiszpanii B, gospodarzy oraz Rosji. W perspektywie zbliżających się ME 2020 idealny test, choć tak egzotyczna eskapada w środku sezonu ligowe ma chyba więcej adwersarzy niż zwolenników.
ZOBACZ: Polacy zrewanżowali się Holendrom
Ci, którzy pomimo później pory zdecydowali się śledzić spotkanie, w nagrodę mogli podziwiać Macieja Gębalę. Obrotowy Lipska to idealny przykład na korzystny wpływ serii udanych występów. W tym sezonie Bundesligi 27 goli na 29 rzutów, siódemka kolejki kilka dni temu. W reprezentacji zupełnie inni człowiek niż dotychczas. Jeden ruch, wygrana przepychanka, piruet na linii i czysta pozycja rzutowa albo karny. To na barkach Gębali w dużej mierze spoczywała odpowiedzialność za wynik. W końcu od obrotowego (i środkowego) w dużej mierze zależy powodzenie taktyki preferowanej przez Patryka Rombla.
Po drugiej stronie bramki pilnował Mateusz Kornecki, bez jego parad Polacy nie prowadziliby po 30 minutach. Golkiper VIVE radził sobie tak dobrze, że większość hiszpańskich goli wynikała z rzutów karnych (do przerwy 10 obron). Zresztą aż zanadto było widać, że rywale to zespół oparty na tamtejszych talentach, ale zebrany naprędce, zmontowany na potrzeby turnieju w Argentynie, prezentujący się nadzwyczaj ospale. Z pewnością nie pomógł też późniejszy przylot od Polaków.
W ataku, oprócz przeważnie udanych dograń do Gębali, bez wielkiego przełomu, czyli czasem słońce, czasem deszcz. Niezłe próby z dystansu przeplatane fatalnymi nieporozumieniami. Nie było to jednak tak niepokojące jak krzyk Pawła Gendy. Rozgrywający niemieckiego VfL Luebeck-Schwartau niedawno wrócił do gry po dziewięciu miesiącach rehabilitacji zerwanych więzadeł krzyżowych w kolanie. Mecz z Hiszpanami miał pomóc mu wskoczyć na dawne obroty. Jedno z pierwszych wyjść w górę i niefortunne lądowanie. Noga znowu wygięła się w nienaturalnym zakresie ruchów, Genda padł na boisko i doczłapał do ławki w asyście fizjoterapeutów. Niestety, wyglądało równie poważnie jak w grudniu 2018 roku. Wielki pech kandydata do wyjazdu na ME, akurat na pozycji, gdzie nie cierpimy na kłopot bogactwa.
ZOBACZ: Piotrcovia lepsza od beniaminka
Co do wydarzeń na parkiecie - skoro Hiszpanie grali na stojąco, to Polacy zaczęli z tego korzystać. W wolne strefy wchodził Michał Szyba, środkowy uaktywnili Kamila Syprzaka (choć ten akurat czasem pudłował). Kornecki kontynuował recital, trudno nawet zliczyć, ile piłek odbił w ciągu 60 minut, ale na pewno zbliżył się do 50 proc. skuteczności. Hiszpanie z wielkim respektem podchodzili pod jego bramkę. O ile wcześniej nie zdążyli się pogubić.
Biało-Czerwoni z takim zabezpieczeniem w tyłach powinni wygrać w cuglach. Liczba kuriozalnych błędów była jednak naprawdę duża (ponad 10 po przerwie), przez co stopniowo malała pozornie bezpieczna przewaga (12:17). W końcu Hiszpanie zniwelowali straty, czerpiąc garściami z pomyłek w rozegraniu. Polacy stracili głowy, stojąc naprzeciwko wysuniętej obronie. Chyba cała Europa wie, że taki typ defensywy zupełnie "nie leży" naszym szczypiornistom. Podczas ME 2020 przeciwnicy nie zawahają użyć się tej broni.
Na kilkanaście sekund przed końcem rywali zwiódł Antoni Łangowski, jednak Hiszpanie w odpowiedzi przyprawili Polaków o zawroty głowy i doprowadzili do remisu 24:24. Wynik teoretycznie niezły, ale chyba lepszy niż gra. Pozostał niedosyt, bo atak pozycyjny wymaga znacznego doszlifowania. Znowu nie objawił się wyraźny lider rozegrania.
Bardziej miarodajne testy, z "prawdziwymi" reprezentacjami, w kolejnych dniach turnieju. Polaków czekają poważniejsze starcia z Argentyńczykami i Rosjanami, grającymi w prawie optymalnych składach.
Polska - Hiszpania B 24:24 (11:12)
Polska: Kornecki 1, Morawski - Jarosiewicz 4, Syprzak 4, Szyba 3, Moryto 3/3, M. Gębala 3, Łangowski 2, M. Pilitowski 2, Kondratiuk 1, Przybylski 1, Walczak, Krajewski, Szpera, Genda, Dawydzik
Karne: 3/3
Kary: 8 min. (Walczak, Krajewski, Gębala i Syprzak - po 2 min.)
Hiszpania: Hernandez 1, Ledo 1 - Pecina, Garciandia, Bazan, Azkue 1, Rodriguez 2, Gomez 1, Martinez 1, Tarrafeta 1, Paredes 1, Serradilla, J. Fernandez 7/3, Garcia 1, D. Fernandez 2, Odriozola 5/2
Karne: 5/7
Kary: 4 min. (Bazan i J. Fernandez - po 2 min.)
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"