Gwardia Opole zadziwiła sportową Polskę. "Dopiero to do nas dociera"

Newspix / MIROSLAW SZOZDA / 400mm.pl / Na zdjęciu: Mateusz Jankowski
Newspix / MIROSLAW SZOZDA / 400mm.pl / Na zdjęciu: Mateusz Jankowski

O tym meczu będzie jeszcze mówiło się latami. Gwardia Opole przerwała trzyletnią passę zwycięstw PGE VIVE Kielce i wygrała pierwszy półfinał PGNiG Superligi 32:31. - Cieszymy się chwilą, ale nadal VIVE jest faworytem - mówi kapitan Mateusz Jankowski.

Zawodnicy Gwardii Opole są nie w ciemię bici, wygrywali z całą ligową czołówką (oprócz VIVE), ale przed półfinałami spodziewano się co najwyżej wyrównanej walki. Naprzeciwko stanęli uczestnicy Final4 Ligi Mistrzów, zespół, który nie przegrał na polskich parkietach od 13 marca 2016 roku. Dlatego pewnie nie brakowało w Opolu kibiców, którzy po końcowej syrenie kazali się uszczypnąć (WIĘCEJ O MECZU).

- Wierzyliśmy, że stać nas na dobry mecz. Sam mówiłem, że wygramy, ale podświadomie wiedziałem, że robię to głównie dlatego, by podbudować chłopaków. Przede wszystkim nie chcieliśmy przegrać w szatni. Wszyscy mówili - mecz z VIVE, czyli scenariusz jest znany. Chcieliśmy zagrać dobry mecz dla kibiców, a w pewnym momencie dużo zaczęło nam wychodzić i uwierzyliśmy, że stać nas na sukces - komentuje kapitan Mateusz Jankowski, jeden z najlepszych graczy spotkania.

Obrotowy do spółki z Antonim Łangowskim rozmontowywali obronę VIVE. Adam Malcher stał się pogromcą egzekutorów karnych, przed podejściem do kolejnego rzutu wykonawcy mogli mieć mętlik w głowie. Właściwie każdy dorzucił od siebie cegiełkę. Karol Siwak na zawsze zapamięta moment, w którym pokonał Miłosza Wałacha po kontrze i utonął w objęciach kolegów.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach

- Nie gloryfikowaliśmy VIVE, potraktowaliśmy ich jak każdego normalnego rywala. Cały tydzień poświęciliśmy na przygotowania. Teraz cieszymy się chwilą. W rewanżu w Kielcach (18 maja) powalczymy, ale powtórzę po raz kolejny - VIVE to zdecydowany faworyt. Świętowanie? Jeszcze za wcześnie, jesteśmy profesjonalistami. Otrzymałem za to naprawdę sporo bardzo miłych gratulacji - przyznaje Jankowski.

Niemal dokładnie rok temu (16 maja 2018 roku) opolanie po raz pierwszy zadziwili środowisko piłki ręcznej w Polsce. W pierwszym półfinale pokonała Orlen Wisłę Płock (33:32). Występ z VIVE przebił tamto osiągnięcie. Gwardia jest pierwszym zespołem od 10 lat, nie licząc Wisły, który znalazł sposób na VIVE w fazie play-off.

Drużyna Rafała Kuptela w ćwierćfinale odprawiła innego faworyta, Azoty Puławy. W meczu z kielczanami Gwardziści wyglądali jeszcze lepiej, zwłaszcza pod względem motorycznym, choć akurat rywale mieli w nogach arcytrudny bój w finale Pucharu Polski z Wisłą, rozegrany dwa dni wcześniej. - Mikrocykl treningowy, który obraliśmy kilka miesięcy temu, zdaje egzamin. Świeżość przychodzi wtedy, kiedy ma przyjść. Możemy wyglądać na treningach jak wozy z węglem, by w najważniejszych momentach zaskoczyć - ocenia Jankowski, najlepszy zawodnik kwietnia w Superlidze i jeden z trzech obrotowych nominowanych do nagrody Gladiatora.

Komentarze (5)
Artur Podolski
15.05.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
w Kielcach wszystko wróci do normy 
avatar
Tm1234567890
15.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Na stronie głównej w tytule artykułu jest błąd *sportową. 
avatar
Hander
15.05.2019
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Mnie nie zadziwiła. Vive olało mecz, bo w rewanżu i tak zmiotą jakąś tam Gwardię z parkietu. Po prostu odpoczywali we wtorek, a tamci mało się ze szczęścia nie posikają pff