Energa AZS Koszalin bez lewego rozegrania. Monika Michałów: To nie był mój dzień

WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Monika Michałów
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Monika Michałów

Energa AZS Koszalin miała ogromną szansę, by powstrzymać marsz Metraco Zagłębia Lubin w 18. kolejce PGNiG Superligi Kobiet. Akademiczki okazały się słabsze o dwa trafienia (17:19). Niezadowolona ze swojego występu była Monika Michałów.

Po raz drugi Energa AZS musiała uznać wyższość Metraco Zagłębia w rozgrywkach PGNiG Superligi Kobiet. Miedziowe umocniły się na pozycji lidera, co może mieć znaczenie w perspektywie całego sezonu 2018/2019. Odmienne zdanie w tej kwestii wyraziła Monika Michałów. - Myślę, że nie będzie to miało żadnego znaczenia - skontrowała zawodniczka. Niemniej, lubinianki mają już siedem punktów więcej i jeden mecz rozegrany mniej od rywalek z trzeciej lokaty.

Bez niespodzianki w Chorzowie. Pewna wygrana Pogoni. Czytaj więcej!

Rozgrywająca Energetycznych pozytywnie oceniła zawody w wykonaniu całej swojej drużyny. - Uważam, że zagrałyśmy bardzo dobrze, a po prostu zabrakło szczęścia. Oby w następnych meczach to szczęście nam sprzyjało - dodała. Za to znacznie więcej krytycyzmu skierowała w swoją stronę. Często dochodziła do pozycji rzutowych, ale Monika Maliczkiewicz była na posterunku. - Niestety, to nie był mój dobry mecz. Zdaje się, że nie udało mi się rzucić tego dnia żadnej bramki. Mam nadzieję, że w następnym meczu będzie lepiej.

Szerszej analizy pomeczowej dokonała trener Anita Unijat. - To był mecz walki. Myślę, że przysporzył kibicom sporo emocji. Szkoda niewykorzystanych przez mój zespół przewag, bo aż cztery razy miałyśmy więcej zawodniczek na parkiecie. W końcówce nie zdołałyśmy pokonać bramkarki w stuprocentowych sytuacjach. Gdyby to się udało, wynik byłby zupełnie inny - stwierdziła.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Niesamowita końcówka w Kwidzynie! Zadecydował rzut z połowy boiska!

Mecz na szczycie wpłynął na postawę obu drużyn w pierwszej połowie. Żadna nie wypracowała sobie znaczącej przewagi, popełniała błędy. Dużo pracy miały obie bramkarki (Maliczkiewicz i Izabela Prudzienica). - Presję narzucamy sobie w każdym meczu, więc nie ma tak, że któryś jest ważniejszy, a inny mniej. Raz potrafimy zwyciężać, a innym razem się nam to nie udaje - przyznała Michałów.

Czytaj także: Liga Mistrzów: katastrofa w ostatniej akcji. PGE VIVE przegrało piekielnie ważny mecz

Na koniec zapytana o postawę sędziów tych zawodów, którzy po jednej ze swoich decyzji z końcówki zawodów, doczekali się ogromnych gwizdów ze strony koszalińskich kibiców, odpowiedziała. - A propos sędziów, to nie będę się wypowiadała, bo nie jestem od tego, tylko od grania. Jest delegat, który ocenia pracę arbitrów i mam nadzieję, że on się tym zajmie - podsumowała.

Źródło artykułu: