Szczecinianie, mimo ogromnych problemów kadrowych, wierzyli w sukces nad będącą w kryzysie Energą MKS-em. Trener Piotr Frelek mógł już skorzystać z usług Adama Wąsowskiego, ale za to zabrakło skrzydłowego, Jakuba Radosza. 13 zawodników dawało sobie jednak radę, choć ostatecznie ich wysiłek spełzł na niczym. Świetne wejście zanotował były gracz Portowców, Kirył Kniaziew. Miał 5 akcji i każdą skończył rzutem na bramkę.
Oba zespoły przystąpiły do meczu, jakby grały o mistrzostwo Polski. Nie inaczej bowiem można powiedzieć o pierwszej połowie, w której mieliśmy festiwal pięknych bramek przy naprawdę niezłej grze. Zaczął nie kto inny, jak oczywiście Paweł Krupa. Lider Portowców łatwo dochodził do pozycji rzutowych, potrafił też zatrzymywać blokiem ataki rywali. Po drugiej stronie imponował z kolei Marek Szpera. Prawy rozgrywający starał się wykorzystywać każdą lukę w defensywie Pogoni.
Po kwadransie mieliśmy remis, co tylko wpisywało się w boiskowe wydarzenia. Swoje robili również bramkarze. Nieźle spisywał się Marek Bartosik, który udowadnia, że działacze dobrze zrobili, że zdecydowali się na niego postawić. Nie można zapomnieć o Łukaszu Zakrecie. Obronił tyle, ile musiał. Im dłużej trwały zawody, tym więcej dawali z siebie goście z Kalisza. Na więcej niż dwa trafienia nie zdołali jednak wyjść, choć mieli ku temu okazje. Brawa należały się Paulo Grozdkowi. Szczypiornista rzucał niemal w ten sam sposób, ale nie dał się zatrzymać.
Druga część to niemal kopia pierwszej. Żadna z drużyn nie potrafiła wyraźnie zdominować drugiej. Źle się ona zaczęła dla Zbigniewa Kwiatkowskiego. Doświadczony obrotowy bardzo ostro potraktował Dawida Fedeńczaka. Sędziowie wahali się tylko chwilę. Wydawało się, że otrzyma dwie minuty kary, co i tak oznaczałoby dla niego czerwoną kartkę. Niemniej zdecydowali się pokazać mu ją od razu. Wcale nie wpłynęło to na boiskowe wydarzenia.
Pogoń nie zamierzała dawać za wygraną. Po bramce z dystansu w wykonaniu Piotra Rybskiego ponownie wyszła na prowadzenie 21:20. Nie chwyciła rywala za gardło, nie zadała nokautującego ciosu. Sama zaś zaczęła nieźle obrywać. W roli głównej wystąpił Kniaziew. Białorusin pojawił się w 48. minucie zawodów i parkietu już nie opuścił. Zaczął od asysty do Szpery, a potem sam wziął sprawy w swoje ręce i dokończył dzieła. Gospodarze stracili szansę na złapanie kontaktu z resztą stawki i będą mieli o czym myśleć przed starciem w Mielcu.
PGNiG Superliga, 11. kolejka:
Sandra Spa Pogoń Szczecin - Energa MKS Kalisz 25:28 (12:12)
Sandra Spa Pogoń: Bartosik - Wąsowski, Krupa 7, Bosy 2, Jońca 1, Matuszak 4, Rybski 6 (2/2), Miłek 1, Zaremba 2, Fedeńczak 2 (0/1).
Karne: 2/3
Kary: 12 min. (Matuszak, - 4 min., Rybski, Zaremba, Miłek, Wąsowski - 2 min.)
Energa MKS: Zakreta, Padasinow - Kwiatkowski, Bałwas, Bożek, Paweł Adamczak, Drej 1, Klopsteg 1 (1/2), Misiejuk, Grozdek 5, Piotr Adamczak 2, Szpera 8, Pilitowski 3, Kniaziew 5, Krycki 1, Czerwiński 2 (1/2).
Karne: 2/4
Kary: 8 min. (Kwiatkowski - 6 min., Misiejuk - 2 min.)
Czerwona kartka: Zbigniew Kwiatkowski w 37. minucie za faul na Dawidzie Fedeńczaku.
Sędziowie: Bąk, Ciesielski (obaj z Zielonej Góry).
Widzów: 400.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Efektowna wygrana RB Lipsk z Bayerem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]