Po zaledwie dwóch latach w MMTS-ie Kwidzyn Patryk Rombel dostał ofertę marzeń z Zaporoża. Jako 34-latek zadebiutował w Lidze Mistrzów, a gra Motoru zrobiła takie wrażenie na europejskiej federacji, że w nowym sezonie przeniosła zespół z potencjalnie słabszych grup do najsilniejszej szesnastki w Europie. W elicie Motor zderzył się ze ścianą - przegrał wszystkie cztery mecze, w tym trzy z mocarzami - Paris Saint-Germain HB, SG Flensburg-Handewitt i MOL-Pick Szeged. Piękny sen Rombla został gwałtownie przerwany.
Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Wiedział pan, że szefowie Motoru są tak niecierpliwi? Przecież dopiero debiutujecie w tak silnym gronie, przegraliście z potęgami...
Patryk Rombel, były trener Motoru Zaporoże: Też się tego nie spodziewałem. Przed meczem z Flensburgiem sprawa została jednak postawiona jasno. Wiedziałem, co może wydarzyć się po porażce.
Aż trudno uwierzyć, że decyzja o zwolnieniu zapadła przed spotkaniami z Celje Pivovarna Lasko i RK Zagrzeb. To rywale jak najbardziej w waszym zasięgu.
Tak naprawdę dopiero wtedy realnie myślałem o punktach. Liczyłem się z tym, że pierwsze kolejki mogą tak wyglądać. Widziałem szanse na zdobycz, chociażby w minimalnie przegranym spotkaniu z Pickiem Szeged, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że kalendarz nie był naszym sprzymierzeńcem.
Motor nie pozwolił mi wykazać się z Celje i RK Zagrzeb. Usiedliśmy wspólnie z zarządem, uczciwie przyznałem, że nie mogę zagwarantować punktów z tak silnymi zespołami.
Wygląda na to, że władze Motoru mają wybujałe oczekiwania.
Nie chciałbym krytykować szefów. W momencie podpisywania umowy wiedziałem, że przychodzę do klubu z dużymi wymaganiami. Czy przerośniętymi? To pytanie bardziej do dziennikarzy. Motor w ośmiu ostatnich latach sześciokrotnie zmienił trenera, ze wszystkiego zdawałem sobie sprawę. Po przyjeździe do Polski zacząłem szukać przyczyn zwolnienia w sobie - co mogłem akurat zrobić lepiej, żeby znaleźć punkty w czterech meczach. Nie ma sensu rozpatrywanie, czy to słuszna decyzja. W zawodowym sporcie takie jest prawo władz. Zmienili trenera, wygrali z Zagrzebiem - jak widać mieli rację.
To co trzeba było zrobić inaczej?
Parę spraw w kwestii prowadzenia zespołu chciałbym zachować dla siebie. Szukanie przyczyny w kimś jest bez sensu. Winny zarząd czy ktokolwiek inny... Zawsze mnie irytowały takie tłumaczenia. Wolę to postrzegać inaczej. Dostałem szansę rozwijania się w klubie, który występuje w Lidze Mistrzów. Teraz zaczynam od analizy i wyciągania wniosków na przyszłość.
A może władze też nie ułatwiły zadania ruchami kadrowymi? Transfery nie zrobiły wrażenia w elicie, choć przecież mówi się, że pod względem finansów Motor zbliża się do PGE VIVE Kielce.
Budżet Motoru nie jest tak wysoki jak VIVE, to byłoby niemożliwe. Motor oczywiście nie jest najbiedniejszym klubem Ligi Mistrzów, ale jego ogromnym minusem jest położenie geograficzne. Trudno ściągnąć zawodników, którzy mają alternatywy w postaci innych klubów. Rozważają ofertę z Zaporoża, ale gdy pojawi się propozycja z Francji, Niemiec czy nawet Mieszkowa Brześć, to wolą ją od Motoru. Trzeba się pogodzić z taką dolą - Zaporoże nie jest tak atrakcyjnym kierunkiem, żeby ściągać tam gwiazdy.
Decyzja Motoru jest tym bardziej niezrozumiała, że nie odstawaliście wyraźnie od PSG, Flensburga i Picku Szeged, z mistrzami Węgier otarliście się o punkty.
Każdy debiutant, może poza Mieszkowem Brześć, płacił frycowe w gronie najlepszych. Mogę się zgodzić, że wyniki nie były fatalne, ale to pytanie trzeba zadać kierownictwu, po prostu nie jestem obiektywny. Nie mam żalu do Motoru, przychodząc do pracy zawsze zgadzam się na wymagania. Czy są adekwatne do potencjału zespołu? Nie mnie to oceniać. Dostaje zadanie, staram się z niego wywiązać. Jeśli zarządowi się nie podoba moja praca, może podjąć jakieś kroki.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: MMTS postraszył PGE VIVE w pierwszej połowie. Nie zabrakło efektownych akcji [WIDEO]
Rozumiem, że nie żałuje pan decyzji o wyjeździe? Z jednej strony Zaporoże to wschód, ale Motorowi organizacyjnie bliżej do zachodu Europu.
Na temat sposobu pracy w Zaporożu mógłbym długo rozmawiać, natomiast sama decyzja była trafiona. Nigdy nie powiem, że żałuję. Uczyłem się na żywym organizmie, mam mnóstwo materiału do przemyśleń pod względem warsztatu trenerskiego, zarządzania zawodnikami. Nie złapałbym nigdzie takiego doświadczenia.
Czyli organizacyjnie jednak odbiegają od europejskich standardów?
Przyszedłem do klubu o określonej strukturze i sposobie zarządzania. Moim zdaniem było wejść w te struktury i uporządkować sobie pracę po swojemu. Pracowałem w takich, a nie innych realiach.
Pomimo zwolnienia, o bezrobociu nie ma mowy. Do polskiej kadry B doszła tymczasowo młodzieżówka. Rodzina nie będzie pana miała na wyłączność.
Z jednej strony, pomimo zerwania kontraktu, rodzina cieszyła się z mojego powrotu. W końcu dzieci będą miały tatę, który pobawi się z nimi i zawiezie do przedszkola. Z drugiej sporo pracy w związku. Młodzieżówka to jednak okres przejściowy, bo będzie ona funkcjonować tylko do końca roku. Postaram się wyłowić zawodników do kadry B, o ile nadal będę zajmował się drugą reprezentacją.
A co dalej z pracą w klubie? Raptem kilka dni po zwolnieniu znalazł się pan na szczycie polskiej karuzeli trenerskiej.
Sam nie złożę sobie propozycji. Tak naprawdę zaczynam moją pracę. Minęło 3,5 roku od debiutu z seniorami. Na razie odpoczywam, douczam się. Mam plany na swój rozwój. Chcę dobrze wykorzystać kilka miesięcy. Myślę, że teraz znalezienie właściwego miejsca jest prawie niemożliwe. Nie zamierzam komuś "wcinać się", szanuję pracę kolegów. Nie robię nerwowych ruchów. Zaplanowałem sobie, ze przez dwa miesiące pojeżdżę i zbiorę doświadczenie w mocnych klubach, dorobię kursy.
Ale propozycji pracy w listopadzie/grudniu nie odrzuciłby pan z miejsca?
Nie mam pojęcia, musiałoby się dużo rzeczy na to złożyć. Nie mówię nie, nie mówię tak.