Arkadiusz Moryto: Była nerwówka i niespodziewanie wyrównany mecz

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto

Choć PGE VIVE uporało się w sobotę z IFK Kristianstad 33:31, kielczanie dostarczyli kibicom wiele nerwów. - To trochę niespodziewanie wyrównany mecz. Wydawało się już, że będziemy budować przewagę, a tak się jednak nie stało - mówi Arkadiusz Moryto.

Kiedy mistrzowie Polski pod koniec pierwszej połowy sobotniego starcia 4. kolejki Ligi Mistrzów z IFK Kristianstad zdołali wypracować sobie już sześć bramek przewagi (15:9; 17:11), nic nie zapowiadało tak dużych emocji w ostatnich 10 minutach gry. A jednak. Od początku drugiej partii goście prezentowali się znacznie lepiej, PGE VIVE zaczęło zaś nieco gubić się w swoich poczynaniach. W efekcie na jedenaście bramek przyjezdnych kielczanie odpowiedzieli ledwie trzema. Po tym okresie mistrzowie Szwecji prowadzili już nawet dwoma trafieniami! Na szczęście dla fanów Vive, w końcówce spotkania ekipa pod batutą trenera Tałanta Dujszebajewa zdołała wrócić do poziomu gry z pierwszych minut i przy dużej pomocy Filipa Ivica w bramce pokonała rywali.

Czy zawodnicy postanowili po prostu podarować kibicom nieco więcej emocji w meczu z teoretycznie najsłabszym rywalem w stawce grupy A Ligi Mistrzów? - Nie, w zupełności tak nie było! - zaprzecza kapitan mistrzów Polski, Michał Jurecki. - Wiedzieliśmy, że rywale ostatnio przegrali bardzo wysoko u siebie z Barceloną Lassą, więc będą podrażnieni. Do tego Szwedzi są bardzo młodym, ale zdolnym zespołem, który może w trakcie kilku minut odmienić losy meczu. Do przerwy prowadziliśmy pięcioma bramkami, ale w trakcie drugiej połowy był już remis, a nawet górą byli goście, co pokazuje, że grając przeciwko nim trzeba być ciągle bardzo skoncentrowanym, bo grają bardzo szybko i zdobywają bramki nawet nie mając idealnych pozycji do rzutu - komentuje rozgrywający.

Co było powodem słabszej gry kielczan na początku drugiej połowy? - Może faktycznie gdzieś na początku drugiej części w nasze szeregi wkradło się rozluźnienie i stąd te późniejsze kłopoty? - zastanawia się autor sześciu bramek w sobotnim spotkaniu.

Kielczanie triumf zapewnili sobie dopiero w ostatnich minutach. Pomogły ważne bramki Jureckiego oraz interwencje Filipa Ivica. - Graliśmy bramka za bramkę, trochę wcześniej się już jednak skrzyknęliśmy. Były dobre akcje, trochę my mieliśmy szczęścia, trochę oni, ale najważniejsze, że na końcu wygraliśmy, potrafiliśmy uspokoić grę i pokazać, jak doświadczoną i zgraną drużyną jesteśmy - podsumowuje Jurecki.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Olbrzymia niespodzianka w Płocku. Zobacz najlepsze akcje meczu

- Było ciężko! - zdradza zaś Julen Aguinagalde. I od razu wyjaśnia: - Szczególnie wrócić po przerwie na wysoki poziom z pierwszej połowy. Widać było, że rywale byli bardzo źli po przegranej z Barceloną Lassą, to ich dodatkowo motywowało, dodawało sił, ale na szczęście to nam udało się zdobyć te dwa bardzo ważne punkty. Mówiłem przed spotkaniem, że nie będzie łatwo i nie było! Nie zlekceważyliśmy rywala, w Lidze Mistrzów bardzo trudno wygrać każdy mecz.

Rodakowi wtóruje Angel Fernandez: - To nie było łatwe spotkanie, ale byliśmy dobrzy, w drugiej połowi. Rywale nie mieli nic do stracenia, rzucali z łatwością, musieliśmy więc dać z siebie wszystko, by wygrać. Nie wiem, czy był to najłatwiejszy czy najtrudniejszy mecz, bo w Lidze Mistrzów łatwych po prostu nie ma. Kristianstad to dobry zespół, wynik meczu z drużyną z Barcelony nie pokazał ich prawdziwego poziomu.

Fernandez wraz z innym reprezentacyjnym kolegą - Alexem Dujshebaevem - po raz kolejny pokazali kibicom efektowną wrzutkę. Powoli staje się to znakiem rozpoznawczym hiszpańskiego duetu z Kielc. - Często robimy to w kadrze, czemu by nie i tu? - uśmiecha się Hiszpan.

Poważnie o meczu traktuje zaś Arkadiusz Moryto: - To był trochę niespodziewanie wyrównany mecz, po pierwszej połowie wydawało się, że będziemy budować przewagę, prowadząc już pięcioma bramkami. Tak się jednak nie stało, Kristianstad szybko nas dogoniło, zaczęło zdobywać bramki z kontrataków, przed czym udawało nam się bronić w pierwszej połowie. Zrobiła się nerwówka. Trudno powiedzieć, skąd wziął się przestój w drugiej części spotkania, chyba zagraliśmy słabiej w obronie, bramkarze nie bronili, bo nie stworzyliśmy im dogodnych warunków w defensywie, z kolei bramkarz Kristianstad bronił w sytuacjach, z których powinny padać łatwe bramki - analizuje.

I dodaje: - Tutaj każdy walczy o to, żeby wygrywać, a Kristianstad było dodatkowo podrażnione ostatnim meczem. Chcieli zmazać plamę i myślę, że pomimo przegranej, zmazali ją, zagrali naprawdę bardzo dobry mecz.

To właśnie Moryto, Jurecki i Ivić wyrośli na największych bohaterów spotkania, choć w poprzednich starciach Ligi Mistrzów albo nie dostawali od trenera zbyt dużo szans, albo po prostu na parkiecie nie wszystko układało się po ich myśli. - Nieważne kto rzuca, ważne, że drużyna wygrywa - ucina Jurecki. Wszyscy cieszą się natomiast z udanego występu chorwackiego bramkarza, ten bowiem przeżywa ostatnio trudne momenty. - Jestem bardzo szczęśliwy z powodu gry Filipa. Ostatnio nie bronił zbyt dużo piłek w poprzednich meczach, a jest dla nas bardo ważnym zawodnikiem - podkreśla Angel Fernandez.

Wszystko puentuje Arkadiusz Moryto: - Każdy stara się po prostu wykorzystywać swoją szansę i stara się grać jak najlepiej dla drużyny, nikt nie myśli pod kątem tylko siebie. Fajnie, że Filip wszedł do bramki i dał dobrą zmianę Vladimirowi Cuparze, potrzebowaliśmy w tamtym momencie odbitych piłek.

Komentarze (0)