Rafał Stachera nie przymierza się do roli trenera. "Nie jest to droga, którą chciałbym pójść"

Materiały prasowe / ARTUR STARCZEWSKI / CHROBRY GŁOGÓW / Na zdjęciu: Rafał Stachera
Materiały prasowe / ARTUR STARCZEWSKI / CHROBRY GŁOGÓW / Na zdjęciu: Rafał Stachera

Chrobry Głogów wracał z Puław na tarczy po porażce z Azotami 26:34. Bramkarz Rafał Stachera do końca motywował do walki swoich kolegów. - Staram się żyć tym co dzieje się na parkiecie - mówi.

Sprawy pozasportowe po meczu Azoty - Chrobry przyćmiły wydarzenia stricte sportowe, które zdecydowały o porażce drużyny gości w Puławach (czytaj tutaj). Postanowiliśmy powrócić do spotkania 4. kolejki PGNiG Superligi i przytoczyć pomeczowe słowa bramkarza Rafała Stachery.

- Nasza gra od początku nie wyglądała tak jakbyśmy chcieli. W pewnym momencie Azoty zobaczyły gdzie można wykorzystać nasze słabsze strony i błędy. Zaczęli wychodzić na przechwyty. Proste bramki z kontry, a było ich bodajże siedem, nie pozwoliły nam utrzymać bliskiego wyniku i walczyć jak równy z równym. Później udawało nam się minimalnie zniwelować stratę, ale to cały czas było pod kontrolą puławian - powiedział.

- W drugiej połowie błędów było mniej. Staraliśmy się uważać na ich wyjścia i przechwyty. Poprawiliśmy też nieco skuteczność. W ostatnich minutach ponownie nasze błędy w ataku, straty i kontry spowodowały przegraną ośmioma bramkami. Nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę - przekonywał jeszcze.

Od stanu 5:4 w 13. minucie puławianie w mgnieniu oka odskoczyli na róznicę sześciu bramek. Słabszej gry już ma początku spotkania na pewno nie można tłumaczyć zmęczeniem. - Wiele czynników się na to złożyło. Na pewno to, że ciężko gra się w Puławach, ten zespół ma bardzo dobrą obronę. Co innego trening, a co innego mecz. Poza tym Tomek Klinger zagrał po długiej kontuzji, w tygodniu meczu wrócił do treningów - wyliczał głogowski golkiper.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Michał Kubiak dostał karę w wysokości 700 euro. O wszystkim dowiedział się z mediów

- Nie pomagaliśmy sobie w obronie. Każdy myślał o tym, żeby nie popełnić błędu w swojej strefie, a niekoniecznie na tym to polega. Trzeba czasami zostawić swoją pozycję, zagrać mocniej i pomóc koledze, liczyć na błąd przeciwnika przy dograniach w dalszej fazie ataku. Tego zabrakło.

Siedząc na ławce rezerwowych Stachera często żywo reagował na bosikowe wydarzenia. Często zagrzewał kolegów do walki, a tym z ławki coś często tłumaczył. Można by pomyśleć, że ma zadatki na trenera. - Zdecydowanie nie przymierzam się do tego - zaprzeczył stanowczo. - Próbowałem kiedyś, ale nie jest to droga, którą chciałbym pójść. Po prostu staram się żyć tym co się dzieje na parkiecie. Nawet jeśli przegrywamy wysoko trzeba chłopakom pokazywać, że gra się do końca i walczyć. Zdarza mi się każdy błąd na bieżąco tłumaczyć. Tyle mi zostaje.

Źródło artykułu: