"Święta wojna" nie rozczarowała. "Znakomita promocja polskiej piłki ręcznej"

Newspix / ANNA KLEPACZKO / Na zdjęciu: zawodnicy Orlenu Wisły Płock
Newspix / ANNA KLEPACZKO / Na zdjęciu: zawodnicy Orlenu Wisły Płock

Dużo emocji, gorąca atmosfera, efektowne akcje. Kielecko-płocka bitwa o złoto Superligi spełniła oczekiwania. Po pierwszym boju zdecydowanie bliżej trofeum PGE VIVE Kielce (33:28).

Przed meczem więcej mówiło się o problemach kadrowych Orlenu Wisły Płock niż o szansach Nafciarzy. Co za tym idzie - osłabionych wicemistrzów kraju skazywano na pożarcie. Lovro Mihić i Jose Guilherme de Toledo znaleźli się ostatecznie w składzie, a "święta wojna" nie była teatrem jednej drużyny.

Wisła dzielnie walczyła. Bardzo kosztowny okazał się jednak przestój z końcówki pierwszej połowy. Cztery bramki różnicy ustawiły mecz, ale nie zniechęciły Nafciarzy, którzy do końca walczyli o jak najlepszy rezultat. - Przydarzyło się za dużo przestojów, a tak doświadczony zespół jak VIVE wie, jak to wykorzystywać. Mieliśmy kilka taki przełomowych sytuacji, np. w 50. min. mogliśmy doprowadzić do remisu. Gdybyśmy trafili, ten mecz mógłby się potoczyć nieco inaczej - analizował skrzydłowy Wisły, Michał Daszek.

- Wytrzymaliśmy pełne sześćdziesiąt minut, walczyliśmy. Gratuluje meczu Wiśle. Myślę, że to derby na najwyższym poziomie i znakomita promocja polskiej piłki ręcznej - ocenił rozgrywający PGE VIVE Kielce, Dean Bombac. - Najważniejsze, że w tych najtrudniejszych momentach potrafiliśmy utrzymać dobry poziom - podkreślił II trener, Tomasz Strząbała.

Jak prawie zawsze w kielecko-płockich starciach, nie brakowało napięć i dyskusyjnych sytuacji, ale nie wpłynęły one na rezultat spotkania. - Dużo walki, dużo kontrowersji, ale myślę, że wszyscy na to liczyli. Nie było jakiś złośliwości, umyślnych fauli, bo wiemy, że każdy chce grać i każdy dba o swoje zdrowie - zaznaczył trener Wisły, Krzysztof Kisiel.

Na spotkanie zmobilizowali się płoccy kibice. Przez ostatnie miesiące - z różnych względów - Orlen Arena świeciła pustkami. Potyczkę z VIVE oglądało 4000 widzów, czyli 4-krotnie więcej niż półfinał z Gwardią Opole. Poskutkowały apele zawodników i trenera.

- Na pewno trzeba podziękować kibicom, którzy przyszli i nas wspomogli - powiedział Kisiel. Daszek dodał: - Zupełnie inaczej gra przy takim hałasie, przy tak dopingujących kibicach.

Wisła wyjdzie na parkiet w Kielcach ze znaczną stratą (28:33), ale zapowiada, że nie odda złota bez walki. - Jedziemy do Kielc próbować odrobić tę stratę. Mamy swoje ambicje i wiemy, że w sporcie jest wszystko możliwe. Ten dwumecz jeszcze się nie zakończył, a my na pewno w rewanżu się nie położymy - podkreślił Daszek.

Rewanż zaplanowano na 3 czerwca, początek o godz. 16.00

ZOBACZ WIDEO Orlen Wisła Płock rozbiła KPR Gwardię Opole i zameldowała się w finale PGNiG Superligi

Komentarze (12)
endriu122
31.05.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Byłem na meczu Makucha nie widziałem,akcje na trybunie g widziałem.Tradycyjne przyśpiewki słyszałem.Amen. 
endriu122
31.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pytanko do admina ,za co usunięto mój komentarz? 
endriu122
31.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak z legendy zostać wrogiem publicznym nr.1? .Zostać prezesem.Przewidziało to wielu.Ostrzegało setki. 
avatar
sisiukris
31.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Potwierdzam słowa Maxia :) Co najmniej kilku kurczaków było nieźle zawianych hehe. W sektorze kieleckim też była mała szarpanina w przerwie meczu... 
avatar
Maxi-102
31.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Czarcik.....byłem na meczu i widziałem jak kilku "kibicom" z Kielc zaszkodziła wysoka temperatura.....:)