Walkę w rozgrywkach zaczęli od samego dołu - rywalizacji w grupach C/D, a jednak dotarli na sam szczyt, w półfinale Final Four pokonali obrońców tytułu i w niedzielę zagrają o zwycięstwo.
Chociaż ich starcie z Vardarem nie było najpiękniejszym meczem, jaki został kiedykolwiek rozegrany, to jedno trzeba przyznać że emocji w nim nie brakowało. Szczególnie nerwowa okazała się końcówka, atmosfera na boisku i trybunach była bardzo gorąca, a ostatecznie o zwycięstwie zdecydowała jedna bramka, Francuzi pokonali Macedończyków 28:27.
- Marzenie stało się rzeczywistością. Jeszcze nie wierzymy w to, co zrobiliśmy. Cały czas ciężko pracowaliśmy i w ostatecznym rozrachunku to się opłaciło - cieszył się Nikola Portner i widać było, że rezultat jeszcze do końca do niego nie dociera.
Na nieco oszołomionych wyglądała zresztą większość zawodników grających na południu Francji. - To po prostu sen - kręcił głową jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Montpellier i prawdziwa legenda klubu - Michael Guigou.
- Jestem bardzo szczęśliwy ze zwycięstwa i z szansy gry w finale. Vardar to bardzo mocny zespół - dostaliśmy się tutaj z niższych grup, a pokonaliśmy obrońce tytułu. Mam nadzieję, że ta wielka przygoda będzie miała swoją kontynuację w niedzielę - mówił za to wyraźnie zadowolony Patrice Canayer.
ZOBACZ WIDEO Heynen wskazał element, w którym kadra może być jeszcze lepsza. Progres już jest widoczny
- Jesteśmy zespołem i każdego dnia to powtarzamy, ponieważ nie da się osiągnąć sukcesu, jeśli nie tworzy się drużyny. To szalone, że w niedzielę mogę zostać zwycięzcą Ligi Mistrzów, czuję się jak we śnie - twierdził z kolei Jonas Truchanovicius.
Jakie plany na niedzielę ma jego kolega z drużyny Diego Simonet? Mało skomplikowane. - Wygrać, po prostu. Musimy utrzymać koncentrację i postarać się nie ekscytować zbyt mocno atmosferą.
W finale Montpellier zmierzy się z HBC Nantes, które w swoim półfinale pokonało hegemona ze stolicy Francji - Paris Saint-Germain HB. - To żadne zaskoczenie, że Nantes pokonało PSG. Jeśli mają dobry dzień, to potrafią wygrać z każdym, a te dobre dni zdarzają im się bardzo często. To oczywiste, że finał nie będzie łatwy. Obie drużyny znają się bardzo dobrze i to będzie trochę podobne do walki o mistrzostwo naszego kraju - stwierdził Ludovic Fabregas.
- Znamy się bardzo dobrze z francuskiej ligi, więc nie ma między nami żadnych tajemnic. Nie można powiedzieć też, żeby jeden z zespołów był lepszy od drugiego - powiedział Guigou, a Truchanovicious dodał: - To nie będzie mecz w ramach LNH, ale spotkanie na najwyższym poziomie Ligi Mistrzów. Musimy być przygotowani i musimy zagrać tak, aby później tego nie żałować.