Trzydzieści cztery spotkania rozegrali ze sobą szczypiorniści z Francji i Hiszpanii. Dwadzieścia meczów wygrali Trójkolorowi, cztery zakończyły się remisem, a z dziesięciu zwycięsko wyszli gracze La Rioja. Ostatnie dwa pojedynki miały miejsce w półfinałach wielkich imprez - cztery i trzy lata temu. Oba zwyciężyli Les Blues.
- To oni są faworytami do zwycięstwa - ze względu na historię ich udziału w wielkich imprezach i z powodu tego, jakich mają zawodników. Będzie bardzo trudno, ale my wierzymy, że mamy szansę - powiedział hiszpański lewoskrzydłowy Valero Rivera.
- Jeśli będziemy grać tak, jak dotychczas, to możemy wygrać złoto. Na tę chwilę nie mamy jednak żadnego medalu, więc nie możemy myśleć, że jesteśmy wspaniałym zespołem - stwierdził rozgrywający reprezentacji Francji, Adrien Dipanda. - Ważnym czynnikiem w meczu przeciwko Hiszpanom będzie psychika. Łatwo nie będzie, ale damy z siebie wszystko i mamy nadzieje na zwycięstwo - dodał zawodnik. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 18:00.
Szesnaście lat - dokładnie tyle czekali na awans do półfinału szczypiorniści Trzech Koron. Szwedzi w latach 90. i na początku XXI wieku niemal całkowicie zdominowali rozgrywki piłki ręcznej na świecie. Od 1990 do 2001 roku nie zeszli z podium czempionatu globu - wywalczyli po dwa krążki z każdego kruszcu. Jeszcze lepiej radzili sobie na mistrzostwach Europy - tylko raz (w 1996) spadli z pierwszego miejsca. Jeśli dodać do tego trzy srebrne medale igrzysk olimpijskich mamy obraz zespołu, którego obawiali się wszyscy. Złote pokolenie kibiców wprawiało w zachwyt, a rywali w zazdrość.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: błyskotliwy Kamil Ciok. KPR Legionowo z bezcennym zwycięstwem
Jak to jednak bywa, po tłustych latach zawsze nastają chude. Szwedzi wpadli w dołek. Czasami udawało im się wyjść na powierzchnię, ale gigantyczne sukcesy się skończyły. Nikt już nie drżał przed zawodnikami w żółtych koszulkach. Świat poszedł dalej, na parkietach zaczęły świecić nowe gwiazdy. W Szwecji zaczęła się walka o odbudowę reprezentacji.
Po szesnastu latach Skandynawowie dogonili czołówkę. Młody zespół dość niespodziewanie znalazł się w najlepszej czwórce turnieju, chociaż jeszcze przed rozpoczęciem imprezy trudno w nim było upatrywać kandydata do medalu. Zresztą i podczas samych mistrzostw Szwedzi mieli wzloty i upadki. Dość powiedzieć, że kompletnie zepsuli pierwszy mecz i na inaugurację przegrali z Islandczykami, a ich gra momentami wyglądała katastrofalnie. Zanotowali jeszcze dwie porażki - z Francuzami i w ostatniej kolejce z Norwegami. Pokaz sił zaprezentowali jednak w pojedynku z gospodarzami i jeśli w półfinale przeciwko Danii zagrają podobnie, jak z Chorwatami, mają ogromne szanse na awans do finału. - Wygraliśmy właściwe mecze i przegraliśmy właściwe mecze - stwierdził Simon Jeppsson, co przed najważniejszym spotkaniem turnieju brzmi niezwykle optymistycznie.
- Nie możemy zrobić nic więcej, jak tylko cieszyć się chwilą i dać z siebie wszystko - dodał rozgrywający. Szwedzi podkreślają, że nie mają nic do stracenia. Ich największy atut? Młodość. Ona jednak może się okazać największym ciężarem i na to liczą Duńczycy.
- Mamy za sobą dobre mecze, ale wciąż nie daliśmy z siebie stu procent, nadal nie zaprezentowaliśmy naszego maksimum. Możemy zdziałać dużo więcej, grać bardziej twardo - powiedział przed półfinałem reprezentant Danii Henrik Mollgaard. Skandynawska bitwa o finał rozpocznie się o godzinie 20:30.
Zanim jednak rozpocznie się walka o awans do finału, swój ostatni pojedynek przed własną publicznością stoczą Chorwaci. Gospodarze w spotkaniu o piąte miejsce zmierzą się z rewelacją turnieju - reprezentacją Czech. Zwycięstwo dałoby naszym sąsiadom historyczny wynik - dotąd ich najlepszym wynikiem na czempionacie Starego Kontynentu była szósta pozycja.
Mecz o 5. miejsce
Chorwacja - Czechy, godz. 15:30
Półfinały:
Francja - Hiszpania, godz. 18:00
Dania - Szwecja, godz. 20:30
Za to pó Czytaj całość