Francuzi zaczęli ospale, chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Kilka lat temu przeszłoby bez problemu. Odkąd na Białorusi mocno postawiono na rozwój handballa, reprezentacja przeciwstawia się każdemu w Europie. Połowę składu stanowią ambitni, piekielnie utalentowani zawodnicy, urodzeni w połowie lat 90.
Mecz toczył się w leniwym tempie. Francuzi grali tak długo, aż wypracowali najlepszą pozycję. Na szaleństwa - jak to on - pozwalał sobie Luc Abalo. Za jego nonszalancję drużyna dwa razy zapłaciła stratą prostej bramki. Białorusini prowadzili 9:7 i rozjuszyli Koguty, które nie dziobały jakoś przesadnie mocno, ale stopniowo raniły przeciwników, zwłaszcza Nikola Karabatić i Dika Mem.
Trójkolorowi pogrozili palcem i odzyskali inicjatywę. Przy okazji dobitnie pokazali, że Białorusini muszą nabrać jeszcze boiskowej ogłady i cwaniactwa. Bo co z tego, że wywalczyli trzy karne przed przerwą, skoro wszystkie skierowali w Vincenta Gerarda? W wielu innych klarownych sytuacjach golkiper Montpellier także był górą. Pierwszą część zakończył z prawie 50 proc. skutecznością. Jak na takie wyczyny Francuza, wynik 14:11 nie wyglądał źle.
Interwencje Gerarda często wynikały z dobrej współpracy z obrońcami. Ci zupełnie wyłączyli z gry Artsioma Karaleka. Kogo jak kogo, ale młodego obrotowego francuskiego Saint-Raphael znali jak własną kieszeń. 21-latek skoncentrował się na robieniu miejsca rozgrywającym. Władisław Kulesz i Artur Karwacki nie podołali próbie, strasznie pudłowali. Druga sprawa, że ledwie kilkadziesiąt sekund na parkiecie spędził doświadczony Boris Puchowski.
Bez rutyniarza młodzież pogubiła się. Francuzi korzystali na potknięciach Białorusinów, do kontr biegali Michael Guigou i Valentin Porte, w bramkach rozsmakował się Mem. Mistrzowie świata trzymali rękę na pulsie, kontrolowali rytm, a Didier Dinart rekonstruował siódemkę. Dużo minut na kole spędził Nicolas Tournat, nieźle grę prowadził Kentin Mahe.
Było lekko, łatwo i przyjemnie. Francuzi wygrali na dużym luzie, momentami z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Jedynym ich zmartwieniem stał uraz kolana Timotheya N'guessana z pierwszej połowy. O dziwo zszedł z parkietu bez pomocy, choć wyglądało okropnie. Jeśli faktycznie uraz okaże się poważny, to zawodnik Barcelony będzie trzecim poszkodowanym lewym rozgrywającym z szerokiej kadry.
ME 2018, grupa B:
Francja - Białoruś 32:25 (14:11)
Francja: Gerard (15/37 - 41 proc.) - Mem 9, Karabatić 6, Mahe 2, N'guessan, Abalo 3, Sorhaindo 2, Guigou 3/1, Dipanda, Porte 4, Tournat 2, Afgour, Claire, Caucheteux 1/1
Karne: 2/2
Kary: 4 min. (Karabatić, Mahe - po 2 min.)
Białoruś: Sałdacenka (8/28 - 29 proc.), Mackiewicz (4/15 - 27 proc.) - Kulesz 1, Babiczew 1, Szyłowicz 3, Puchowski 1/1, Karwacki 1, Jurynok 4, Baranow 4, Padszywałow 6, Karalek, Titow, Bokhan, Harbuz, Gajduczenko 4
Karne: 1/4
Kary: 8 min. (Bokhan - 6 min., Karalek - 2 min.)
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1. | Francja | 3 | 3 | 0 | 0 | 97:82 | 6 |
2. | Norwegia | 3 | 2 | 0 | 1 | 103:88 | 4 |
3. | Białoruś | 3 | 1 | 0 | 2 | 80:91 | 2 |
4. | Austria | 3 | 0 | 0 | 3 | 80:99 | 0 |
ZOBACZ WIDEO Majstersztyk Luisa Suareza - skrót meczu Real Sociedad - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]