4 Nations Cup: Białoruś pierwszym finalistą. Japonia postraszyła

Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: reprezentant Białorusi
Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / Na zdjęciu: reprezentant Białorusi

Japończycy chwilami zaskakiwali Białorusinów w pierwszym półfinale 4 Nations Cup. Nasi wschodni sąsiedzi w kluczowym momencie potrafili jednak pokazać swoją wyższość i wygrali 31:27. W piątkowym finale zagrają ze zwycięzcą meczu Polska - Bahrajn.

Na początku meczu wydawało się, że zagadką nie jest to kto wygra i awansuje do finału 4 Nations Cup, a jak wysoko zwycięży Białoruś. Japońska obrona nie miała żadnego pomysłu na to, jak powstrzymać Władisława Kulesza. Rosły Białorusin rzucił trzy pierwsze bramki, a gdy czwartą dorzucił Artsiom Karalek, było już 0:4.

Japończycy początkowo dość niemrawo, ale w końcu weszli w mecz i przewaga naszych wschodnich sąsiadów zaczęła topnieć w coraz większym tempie. Sporo problemów drużynie z Europy sprawił żywiołowo grający Shinnosuke Tokuda, a w bramce kilka piłek odbił Akihito Kai. Gdy Tokuda po raz drugi wykorzystał karnego, goście z Dalekiego Wschodu doprowadzili do remisu 8:8.

Gdy wicemistrzowie Azji sprawiali wrażenie drużyny, która lada moment w końcu wyjdzie na prowadzenie, coś w ich grze się zacięło. Reprezentacja Białorusi zaczęła grać tak, jak oczekiwałby Jurij Szewcow. Sygnał do ataków dał Andrej Jurynok, który pokazał klasę podczas rzutów ze skrzydła. Przewaga Białorusinów ponownie rosła, aż w końcu po bramce Mikalaia Aliochina, wzrosła ponownie do czterech trafień. Ostatecznie na przerwę obie ekipy schodziły przy wyniku 11:14.

W drugiej połowie mecz od pierwszych chwil był już mniej wyrównany. Białorusini przeważali na boisku, bogatsi o doświadczenia z pierwszej części spotkania. Potrafili wykorzystywać przewagę fizyczną i wyszli na prowadzenie 21:16. Japończycy się jednak nie poddali. Znów bohaterem był bramkarz Kai, a kiedy kontrę wykorzystał Remi Anri Doi, na kwadrans przed końcem było już tylko 19:21.

ZOBACZ WIDEO Co się stało z Vive Kielce? "Ten zespół miał grać fantastycznie"

Czarną passę Białorusi przerwał dopiero Władisław Kulesz, który po potężnym rzucie z drugiej linii zdobył ósmą bramkę w meczu. W kluczowym momencie spotkania zespół z Europy potrafił udokumentować swoją przewagę i nie doprowadzili do dreszczowca w końcówce. Starcie zakończyło się rezultatem 27:31.

Japonia - Białoruś 27:31 (11:14)

Japonia: Kai, Sasaki - Tokuda 9, Baig 7, Doi 4, Motoki 2, Miyazaki 1, Tamakawa 1, Narita 1, Shida 1, Kadoyama 1, Watanabe, Kasahara, Sakai, Uegaki, Tamai.
Karne: 4/4.
Kary: 6 min. (Narita, Sakai, Kasahara - po 2 min.).

Białoruś: Padasinow, Mackiewicz - Kulesz 8, Karwacki 5, Waliupow 4, Karalek 3, Jurynok 2, Harbuz 2, Padszywałow 2, Gajduczenko 1, Puchowski 1, Aliochin 1, Bochan 1, Babiczew 1, D.Rutenka, Titow.
Karne: 2/4.
Kary: 10 min. (Karalek 4 min., Karwacki, Kulesz, Bochan - po 2 min.).

Sędziowie: Jerlecki, Łabuń.
Widzów: 600.

Komentarze (0)