[b]
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Niespełna rok temu rozmawialiśmy o pana transferze do VIVE. Powiedział pan wówczas, że przychodzi do Kielc "by wygrać wszystko". Udało się wcześniej (wygrać Ligę Mistrzów - red.). Co teraz?[/b]
Alex Dujshebaev, rozgrywający PGE VIVE Kielce: W sumie to niewiele się zmienia. Cel zostaje ten sam: wygrywać kolejne spotkania i tytuły. Udało się wcześniej? No to wygrać drugi raz.
Pod tamtym wywiadem umieściliśmy ankietę: "Czy Alex Dujshebaev okaże się dobrym transferem (wówczas) Vive Tauronu Kielce?" 95 proc. głosów było pozytywnych.
To bardzo miłe i niesamowicie się z tego cieszę. Mam nadzieję, że spełnię ich oczekiwania. Każdy ma swoje zdanie, również ci, co byli na "nie". Zrobię wszystko, by udowodnić, że się tutaj nadaje i mogę pomóc zespołowi. A sam jestem tu bardzo szczęśliwy.
ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Gdzieś tam miejsce dla mnie z przodu się znajdzie
Na razie spełnia pan chyba te oczekiwania, bo w Lidze Mistrzów jest pan najlepszym strzelcem zespołu.
Może i tak, ale co z tego skoro wyniki drużyny nie są takie, jakie byśmy sobie wymarzyli? W takiej sytuacji nie mogę być zadowolony. Swoje bramki bez wahania zmieniłbym na zwycięstwa drużyny. Cieszę się, że mogę pomagać zespołowi zdobywając wiele trafień, ale najwyraźniej muszę starać się jeszcze bardziej, byśmy grali jeszcze lepiej oraz osiągali lepsze wyniki.
To jednak nie przypadek, bo podobnie było w Vardarze - w trakcie zwycięskiej kampanii 83 bramki, co dało panu miano króla strzelców w skopijskiej ekipie. Jak to się mówi w Hiszpanii, "goleador"?
Ha ha, tak! Można powiedzieć, że nim jestem, ale zawsze moja gra nakierowana jest na dobro drużyny. To nie jedyna moja rola. Trzeba podać, podam. Potrafię poświęcić się dla zespołu, bo to on jest najważniejszy. Chcę jak najlepiej robić swoją robotę, niezależnie od tego, na czym ma ona polegać. Nie zaprzeczę jednak, lubię zdobywać bramki, lubię brać na siebie odpowiedzialność. Wtedy gra mi się najlepiej, presja mi pomaga. Gdy mecz jest wyrównany, lubię mieć piłkę w swoich rękach.
Na razie nie idzie wam jednak zbyt dobrze. Szósta pozycja w grupie oraz gra drużyny jest chyba poniżej oczekiwań, prawda?
Zgadzam się. To nie jest miejsce, w którym chcielibyśmy być, na którym widzieliśmy siebie przed sezonem. Najważniejsze jednak, by nie spuszczać głów. Mamy jeszcze wiele spotkań do rozegrania, teraz dwumecz z Aalborgiem, który będzie wymagający, ale liczymy na zwycięstwa. Z dwojga złego lepiej przegrywać teraz, niż w kwietniu czy maju, kiedy są najważniejsze, decydujące spotkania w polskiej lidze czy w Lidze Mistrzów.
Znacie przyczynę?
To zawsze wypadkowa wielu czynników. Jest wielu nowych zawodników, mamy kilka mniejszych bądź większych urazów, brakowało nam też trochę szczęścia w kilku spotkaniach. Zagraliśmy też już kilka naprawdę dobrych meczów w naszej hali, szkoda, że zakończonych remisami. Można było wyciągnąć z tego więcej, wygrać, a wtedy nasza sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.
Dotarcie do Final Four wydaje się teraz bardzo odległe, ale warto wspomnieć, że ma pan szansę stać się drugim w historii - po Ivanie Cupiciu - zawodnikiem, który wygra Ligę Mistrzów dwa razy z rzędu.
Ale czy to aż tak odległe? Wciąż uważam, że jesteśmy w gronie 8-9 zespołów, które będą bić się o awans do Kolonii. Tak jak VIVE walczyło o to w poprzednich sezonach, z różnym skutkiem. Nikt nie ma monopolu. Wszystko jest możliwe, awans do Final Four jest naszym marzeniem, tak jak każdego innego zespołu. A wygrana drugi raz byłaby niesamowitym osiągnięciem, przecież tylko jeden zawodnik tego dokonał. Pamiętam jak Ivan cieszył się rok temu, do tego to on zdobył decydującą bramkę.
To pierwsze zwycięstwo - w ubiegłym sezonie w barwach Vardaru - było niespodzianką?
Przez cały sezon graliśmy naprawdę dobrze. Zaczęliśmy z wysokiego "C", dzięki czemu nabraliśmy pewności siebie na cały sezon, w końcu dotarliśmy do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, gdzie odpadaliśmy w trzech poprzednich sezonach. Spotkaliśmy się w nim z Flensburgiem i zagraliśmy najlepszy handball, na jaki nas było stać. W Kolonii uwierzyliśmy zaś, że wszystko jest możliwe. I było.
Historia podobna do tej VIVE sprzed dwóch lat. Kielczanie tez nie byli faworytami.
Faktycznie. My jednak byliśmy debiutantami na Final Four, VIVE zdobywało wcześniej już brązowe medale. Każdy postrzegał nas za kompletnych "underdogów". Chyba tylko my wierzyliśmy, że możemy wygrać. Razem ze sztabem to było ze 25 osób. A jednak się udało.
I Vardar nie spuszcza z tonu - prowadzi w grupie A, nie przegrał jeszcze spotkania. To dziś lepszy zespół od VIVE?
Zawsze z wielkim respektem patrzę na zwycięzców Ligi Mistrzów z poprzedniego roku. Dlatego jeśli uznamy, że tak, to tak samo mogę powiedzieć, że w zeszłym roku uważałem, że to VIVE było lepsze, bo to oni mieli ten tytuł. To prawda, że Vardar ma teraz swoje pięć minut i gra znakomicie, ale gdybyśmy się z nimi spotkali, szanse oceniałbym 50/50.
Gdyby pan wiedział jak to się potoczy: mam na myśli zwycięstwo w LM, teraz świetną formę Vardaru i kryzys VIVE, opuściłby pan Skopje na rzecz Kielc jeszcze raz?
Zawsze będę z sentymentem odnosił się do Vardaru, bo wiem, ile im zawdzięczam. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tam grać, dla tych kibiców, z tymi zawodnikami. Teraz jestem tak samo szczęśliwy w Kielcach. Nie żałuję odejścia. Oczywiście, życzę im jak najlepiej, ale jeśli się spotkamy, będę pierwszym, który będzie chciał im nawrzucać bramek, gryźć parkiet i udowodnić, że to my jesteśmy lepsi.[nextpage]Siergiej Samsonenko (właściciel Vardaru Skopje - red.) - inwestuje w piłkę ręczną olbrzymie pieniądze, ale co rusz grozi, że się z niej wycofa. W Kielcach, mimo że struktura właścicielska jest podobna, jest chyba trochę stabilniej, prawda?
Zarówno Samsonenko, jak i Bertus Servaas kochają piłkę ręczną i są bardzo oddani swojej drużynie. W Skopje są pewne komplikacje, wiem o tym, mówi się czy ten projekt przetrwa, czy właściciel nie odejdzie, ale myślę, że on naprawdę kocha to co robi, bo daje wiele nie tylko Skopje, ale całej Macedonii. Oprócz męskiego Vardaru jest jeszcze zespół kobiecy na nie gorszym poziomie oraz sekcja piłki nożnej.
W Kielcach projekt jest podobny, też zwieńczony zwycięstwem w Lidze Mistrzów, ale myślę, że VIVE ma lepsze perspektywy na przyszłość. Bertus Servaas buduje zespół nie tylko na ten i kolejny sezon, ale na pięć, czy nawet dziesięć lat do przodu.
Właśnie. Samsonenko nie nastawił się przypadkiem wyłącznie na szybki sukces? To może być ostatni tak dobry sezon Vardaru: do PSG odejdzie Raul Gonzalez, mówi się, że klub opuszczą także Arpad Sterbik czy Ilja Abutović.
Możliwe. Mam nadzieję jednak, że Siergiej będzie dalej inwestował w handball i zespół zostanie na podobnym poziomie mimo tych strat. Będzie to jednak trudne, bo to Raul Gonzalez zbudował zespół, który wygrał Ligę Mistrzów. Jest ważniejszy dla Vardaru, niż klubowi się wydaje. A Arpad Sterbik to dla mnie ścisły top wśród najlepszych bramkarzy na świecie. Samosenko to jednak typ, który zawsze chce więcej, myślę, że nie zadowoli się jednym trofeum.
Na pewno odejdzie także Luka Cindrić. Pańskim śladem, do VIVE.
Cieszę się, że znów razem zagramy. To wielki gracz i bardzo lubiłem z nim grać. Luka rozwija się z roku na rok i gra na naprawdę najwyższym poziomie. Miło było obserwować jak z dnia na dzień staje się lepszym graczem. Pomógł nam bardzo przy zdobyciu Ligi Mistrzów w zeszłym roku, to on kierował przecież grą zespołu.
Zastanawiamy się wszyscy, co jest powodem gorszej postawy VIVE. Przypominając sobie zeszłoroczny Vardar, maluje się obraz piekielnie szybkiej piłki ręcznej. VIVE nie gra dziś po prostu zbyt wolno, anachronicznie?
Nie do końca. Każdy zespół ma swój styl, swój system dostosowany do zawodników, których posiada w zespole i jaką mają charakterystykę. Niektórzy preferują spokojniejszy, bardziej wyważony handball, a inni chcą jak najszybciej zdobyć bramkę. Dlatego gdy przyjdzie Cindrić, może się to zmienić, bo on lubi szybką grę. Bardzo ważna jest jednak rola trenera - jaką on przygotuje taktykę. Ale prawda, VIVE gra na pewno spokojniej od Vardaru, co nie znaczy, że gra gorzej. Może i obecnie nie mamy oczekiwanych wyników, ale kielczanie potrafili już wygrać LM grając podobnie. Nasza taktyka może być bardzo efektywna.
Pan chyba woli jednak ten szybszy handball.
To prawda, mam po prostu do niego lepsze predyspozycje. Ale przede wszystkim trzeba grać tak, by było to najlepsze dla drużyny. Jeśli gram szybko, robię więcej błędów. Proste. Myślę, że nikt nie skupia się na tym, by to on zdobył bramkę, by to jemu grało się dobrze, ale by cały zespół zapunktował i wygrał.
Cindrić zmieni grę VIVE?
Myślę, że tak. Mamy teraz zawodników świetnych taktycznie, jak np. Uros Zorman, ale jego styl jest jednak nastawiony na spokojne budowanie akcji i szukanie luki w obronie przeciwnika. On jest w tym mistrzem. Cindrić z kolei jest bardziej spontaniczny, mniej taktyczny. Gra trochę inaczej.
Ale dla pana i tak najlepszym środkowym rozgrywającym był pana ojciec?
Dla mnie zawsze będzie to mój tata. Całą karierę podpatrywałem jak grał. Jak dla mnie miał najlepsze predyspozycje do gry w piłkę ręczną, jakie tylko można sobie wyobrazić. Do tego wielką determinację, potrafił zdobywać najważniejsze bramki, świetnie prowadzić zespół. Był najlepszy.
Tałant Dujszebajew w domu i na treningu to ten sam człowiek?
Wiadomo, że są pewne różnice. Jako tata, w domu, poświęca nam pełną uwagę, a nie może tego zrobić na treningach. Zawsze stara mi się doradzać, tak w życiu, jak i w piłce ręcznej. Cenię to. W pracy ma jednak 16 równych sobie zawodników i jest odpowiedzialny za ich wszystkich. Nie ma już prywaty. Traktuję go wówczas jako trenera, a on mnie jako jednego ze swoich podopiecznych, wszyscy jesteśmy wobec niego równi. Jeśli będę popełniał błędy, nie będą się dla niego niczym różnić od tych popełnianych przez innych graczy.
Obaj macie wielki talent do języków. Zna pan ich aż 6. Tym bardziej zastanawiam się czemu rozmawiamy po angielsku.
Może nie mówię za dobrze, brakuje mi słownictwa, dlatego jeszcze wolę mówić po angielsku, ale rozumiem prawie wszystko. Staram się często przebywać w towarzystwie polskojęzycznych zawodników, by się osłuchać. Zakupy też robię po polsku. Ciągle się uczę, w każdej sytuacji. Z tatą na treningu też próbujemy rozmawiać po polsku, w domu jednak po rosyjsku. Ale spokojnie, za niedługo będzie o wiele lepiej, bo naprawdę chcę się dobrze nauczyć waszego języka.
Na Twitterze: Obserwuj @Maciek_Szarek
Kibicuję polskim zespołom w LM, bardziej Vive ale Płock też trzeba wspierać. Ale teraz Kielce przynoszą wstyd i hańbę. Trener dno, starzy zawodnicy typu Lijewski, Bielecki, Jure Czytaj całość