Mateusz Wróbel nie kalkulował w meczu z mistrzami Polski. "Robiłem to, co do mnie należy"

WP SportoweFakty / GRZEGORZ JĘDRZEJEWSKI / Na zdjęciu: Mateusz Wróbel
WP SportoweFakty / GRZEGORZ JĘDRZEJEWSKI / Na zdjęciu: Mateusz Wróbel

PGE Vive Kielce miało rozgromić w Gdańsku Wybrzeże, a skończyło się na skromnym 26:32. Ciężar zdobywania bramek u gospodarzy wziął na siebie Mateusz Wróbel, który miał jednak naprzeciw siebie godnych rywali.

Wybrzeże Gdańsk mimo porażki nie zaprezentowało się źle z PGE Vive Kielce. - Może nie powinienem tego mówić, ale ta porażka była wkalkulowana. Nie mamy co oszukiwać, PGE Vive to rywal z takiej półki, do której nam jeszcze daleko. Szkoda tylko, że wypadł Ramon i coś stało mu się z kolanem - powiedział Mateusz Wróbel, zawodnik klubu z Gdańska.

Zespół znad morza gra w coraz węższym składzie. Grupa kontuzjowanych się zwiększa. - Coś z kolanem stało się Maciejowi Gaudenowi, teraz doszedł Ramon Oliveira. Radzimy sobie jak możemy i było to widać po wyniku. Da się grać w 8-9-osobowym składzie i mam nadzieję, że się podobało - dodał Wróbel.

Na samym początku to Wybrzeże nieoczekiwanie prowadziło 5:2. - Nie chcę za bardzo ganić młodych zawodników, ale jeżeli nie popełnialibyśmy głupich błędów, jakie miały miejsce w okolicach 20. minuty, mogło być inaczej. Kielczanie szybko wyszli na pięciobramkowe prowadzenie. My jednak jesteśmy zadowoleni z naszej postawy. Ogólnie był to dziwny mecz, bo potrafimy grać do pewnego czasu, a później coś się zacina. W PGE Vive gdy wchodzi zawodnik z ławki, nie widać różnicy w jakości i mam nadzieję, że niedługo i u nas to się zmieni. Kontuzje nas nie omijają i z ludzi co byli za ławką można by było skleić sześcioosobowy skład - przypomniał rozgrywający.

Mateusz Wróbel rzucił pięć bramek, jednak prób szczególnie na początku miał dużo więcej. Dopiero pod koniec znalazł drogę do kieleckiej bramki. - Ja nie kalkulowałem, po prostu robiłem to, co do mnie należy i czego wymaga ode mnie trener Marcin Lijewski. Nie dziwi mnie to, że miałem taką statystykę rzutów, skoro naprzeciw mnie stał nie kto inny, jak Sławek Szmal - podkreślił szczypiornista, który w ostatnim czasie zadebiutował w reprezentacji Polski.

Teraz drużynę znad morza czeka mecz z MKS-em Kalisz, który rozegrany zostanie już w sobotę. - Właśnie do tego spotkania przygotowujemy się cały czas. To zaległe spotkanie o cztery punkty i jeżeli wygramy, będziemy w górze tabeli. Chcemy powtórzyć wynik z ubiegłego sezonu i w tym spotkaniu mamy realne szanse na punkty. Mam nadzieję, że pokażemy lepszą piłkę ręczną, niż we wtorek - podsumował zawodnik Wybrzeża Gdańsk.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Rybus: Wszyscy mi gratulują, jaki mamy zespół

Komentarze (0)