Derby województwa zachodniopomorskiego w PGNiG Superlidze Kobiet przyniosły oczekiwane emocje. Od początku zawodów dominowała SPR Pogoń. W krótkim odstępie czasu straciła pięciobramkową przewagę (22:17), a na sześć minut przed końcem przegrywała już 23:24.
- Szkoda, że mecz nie zakończył się na naszą korzyść. To Pogoń zgarnęła te trzy punkty. Mam nadzieję, że poprawimy się od następnego spotkania u siebie, wygramy i zdobędziemy punkty - powiedziała Romana Roszak.
Prawa rozgrywająca zdobyła aż 11 bramek i to dzięki jej trafieniom Energa AZS wyszła na prowadzenie. Ostateczne jednak zeszła z parkietu jako pokonana. - Nie wiem, co się stało w końcówce. Może dlatego, że mnie odcięło. Nie grałyśmy tak, jak wcześniej. Przećwiczymy to na treningu i będzie to lepiej wyglądało - przyznała szczypiornistka.
Zimnej głowy w końcówce nie zachowała Paula Mazurek. Nie zostawiła piłki, gdy ta dotknęła jej nogi, za co powędrowała na ławkę kar. Za chwilę błąd w obronie popełniła Kinga Lalewicz i podzieliła los koleżanki z drużyny. Zdecydowanie ułatwiło to zadanie szczeciniankom, które odwróciły losy meczu.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: bomba za bombą. Efektowne gole w Głogowie
- Ostatnie trzy minuty grałyśmy w czwórkę, więc i tak dobrze, że nie straciłyśmy aż tylu bramek. Wynik mówi sam za siebie. Będziemy pracować i mam nadzieję, że wyciągniemy odpowiednie wnioski - dodała Roszak.
Akademiczki z Koszalina pokazały jednak, że drzemie w nich spory potencjał i jeszcze niejednej drużynie urwą punkty. - Ogólnie jesteśmy teraz bardziej doświadczone niż Pogoń. Miałyśmy tu dobrze zacząć, ale wyszło jak wyszło - podsumowała spotkanie reprezentantka Polski.