Dwa oblicza PGE Vive i MMTS-u. "Coś w nas pękło"

Materiały prasowe / MIROSŁAW WIŚNIEWSKI / MMTS KWIDZYN
Materiały prasowe / MIROSŁAW WIŚNIEWSKI / MMTS KWIDZYN

Szczypiorniści PGE Vive Kielce pokonali MMTS Kwidzyn 36:21. W pierwszej połowie lepiej spisywali się goście, ale druga partia to już prawdziwy popis mistrzów Polski. - O ostatnich dwóch kwadransach wolałbym zapomnieć - powiedział Maciej Mroczkowski.

- Po pierwszej połowie wynik był dla nas bardzo dobry, natomiast w drugiej części spotkania zagraliśmy fatalnie. Na początku mieliśmy jeszcze przewagę, ale szybko zaczęliśmy robić błędy, poszły z tego kontry. Gdy Vive wyszło na dwu, trzybramkowe prowadzenie, to z mojej drużyny coś zeszło. To raczej nie była utrata siły, po prostu coś pękło. Popełniliśmy za dużo błędów, bardzo, ale to bardzo słabo była ułożona nasza gra w ataku. Myliliśmy się także w obronie - podsumował pojedynek szkoleniowiec MMTS-u, Maciej Mroczkowski.

On po pierwszych dwóch kwadransach gry mógł być zadowolony. W zupełnie innym nastroju byli natomiast szczypiorniści PGE Vive Kielce i trener Tałant Dujszebajew.

- Było widać brak koncentracji w pierwszych trzydziestu minutach meczu, a raczej w dwudziestu trzech, bo graliśmy źle od siódmej minuty do przerwy. Potem w szatni porozmawialiśmy i w drugiej połowie już na boisku był inny zespół. Nie może być jednak tak, żeby w jednej połowie nie grając nic, zrobić siedem błędów technicznych. To jest jednak na początku sezonu normalne. Gdy powiedzieliśmy sobie w przerwie, co musimy zrobić lepiej, to myślę, że potem nam to dobrze wychodziło - skomentował trener mistrzów Polski.

Żółto-biało-niebiescy po pierwszej partii powiedzieli sobie kilka gorzkich słów, kwidzynianie natomiast mieli nadzieję, że podobne tempo utrzymają do końca spotkania.

ZOBACZ WIDEO Niewidomi bohaterowie sportu (WIDEO)

- Chciałbym pochwalić moją drużynę za pierwszą połowę. To trzydzieści minut zagraliśmy dokładnie tak, jak mieliśmy grać i tak, jak sobie założyliśmy taktycznie i w ofensywie, i w defensywie. Graliśmy konsekwentnie i z tego mogę być naprawdę zadowolony. O drugiej połowie lepiej jednak zapomnieć - dodał trener Mroczkowski.

W drugiej części starcia gospodarze rzucili dwadzieścia trzy bramki, przy siedmiu trafieniach gości. Kielczanie zrobili sobie prawdziwy festiwal rzutów, doskonale funkcjonowały także ich kontrataki. - Powody do optymizmu i zadowolenia my chcemy mieć 27 maja, świętując zwycięstwo w lidze, Puchar Polski i awans do Final Four Ligi Mistrzów. Do tej pory nie ma mowy o optymizmie czy zadowoleniu, tylko o walce i staraniu, by wygrać każdy następny mecz - powiedział Dujszebajew.

W meczu z MMTS-em Kwidzyn zadebiutował Alex Dujszebajew, który na jednym z pierwszych treningów doznał kontuzji łokcia lewej ręki. - Po trzech miesiącach bez rozegrania meczu zawodnik jest krok za wszystkimi swoimi kolegami z zespołu, którzy mają już na swoim koncie trzy czy cztery spotkania. Myślę, że teraz musi po prostu ich gonić i starać się grać coraz lepiej - ocenił jego występ szkoleniowiec.

W starciu z Pomorzanami zabrakło za to Dean Bombac. - On miał mały problem ze ścięgnem Achillesa, dlatego nie chcieliśmy ryzykować jego występem. Mamy możliwość rotacji zawodnikami, więc to nie był problem. Mam nadzieję, że we wtorek już zagra. W piątek miał krótszy trening, w sobotę zrealizował indywidualny program, w niedzielę odpocznie i w poniedziałek już powinno być lepiej - wyjaśnił przyczyny absencji Słoweńca Dujszebajew.

Źródło artykułu: