Mistrzowie Polski po raz pierwszy w tym sezonie mieli okazję do zaprezentowania się przed własną publicznością. W składzie żółto-biało-niebieskich znalazł się Alex Dujszebajew, który w ostatnich tygodniach leczył uraz łokcia lewej ręki i nie miał okazji wystąpienia w żadnym pojedynku rozegranym przez PGE Vive. W szeregach kielczan zabrakło za Deana Bombaca.
- MMTS na pewno będzie bardzo zdeterminowany, bo w poprzedniej kolejce przegrał u siebie z zespołem z Zabrza. To kwidzynianie byli w tym spotkaniu faworytami, ale coś poszło nie po ich myśli, więc u nas będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony - powiedział przed meczem rozgrywający kieleckiej ekipy, .
Podopieczni Macieja Mroczkowskiego faktycznie byli zdeterminowani, ale w pierwszych minutach to raczej ich przytłaczało niż mobilizowało. Zdecydowanie lepiej spotkanie rozpoczęli gospodarze - z bardzo dobrej strony zaprezentował się między innymi nowy nabytek zespołu - Marko Mamić, a niezwykle aktywny na kole był Julen Aguinagalde. Goście szybko jednak złapali odpowiedni rytm - przede wszystkim lepiej zaczęło kleić się ich rozegranie, błyskawicznie poprawili też swoją skuteczność i szybko doprowadzili do remisu.
W 23. minucie po ładnie wykończonej wkrętce Macieja Pilitowskiego szczypiorniści MMTS-u Kwidzyn wyszli na pierwsze prowadzenie w pojedynku - 10:9. Kielczanie tymczasem mieli spore problemy ze skutecznością - próbowali przebić się przez szczelną obronę Pomorzan, ale przychodziło im to ze zmiennym szczęściem. Goście zwiększyli swoją przewagę do dwóch trafień, ale na sekundę przed końcową syreną piłkę w bramce Bartosza Dudka po bardzo efektownym rzucie umieścił Mariusz Jurkiewicz.
Kwidzynianie podrażnili nieco mistrzów Polski, dlatego też ci drugą połowę zaczęli od bardzo mocnego uderzenia. Sygnał do ataku dał Manuel Strlek i już po chwili podopieczni Tałanta Dujszebajewa prowadzili trzema trafieniami. O czas poprosił Maciej Mroczkowski, ale przerwa w grze nie przyniosła oczekiwanych przez niego skutków.
Żółto-biało-niebiescy rozkręcali się z minuty na minutę, a tymczasem goście po prostu stanęli. Gracze MMTS-u nie byli w stanie pokonać Sławomira Szmala, który między słupkami zastąpił Filipa Ivicia. Pierwsze trafienie w drugiej połowie kwidzynianie zapisali na swoim koncie dopiero po dziesięciu minutach gry.
Ten fragment meczu zaważył na jego dalszych losach - gospodarze spokojnie kontrolowali przebieg spotkania i sukcesywnie podwyższali swoje prowadzenie. Pomorzanie w drugiej połowie zdołali zdobyć tylko siedem bramek przy dwudziestu trzech kielczan. Ostatecznie PGE Vive zwyciężyło 36:21.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 2. kolejka:
PGE Vive Kielce - MMTS Kwidzyn 36:21 (13:14)
PGE Vive: Ivić, Szmal - Jurecki 1, Bis 2, Dujszebajew 3, Kus 2, Aguinagalde 6, Bielecki, Jachlewski 2, Strlek 3, Janc 6, Lijewski 3, Jurkiewicz 3, Zorman, Mamić 3, Djukić 2
Karne: 3/3
Kary: 10 min. (Kus - 4 min., Jachlewski, Janc, Jurecki - po 2 min.)
MMTS: Dudek, Szczecina - Genda 3, Dymik, Kryński, Krieger, Peret 2, Szpera, Rosiak, Nogowski 5, Guziewicz, Dudek, Ossowski 2, Potoczny 3, Janikowski 2, Pilitowski 2, Bąk 2
Karne: 3/3
Kary: 8 min. (Peret, Pilitowski, Szpera, Potoczny - po 2 min.)
Sędziowali: A. Kierczak (Pielgrzymowice), T. Wrona (Kraków)
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dwóch piłkarzy przed pustą bramką i… Szokujące pudło!
"Na logikę, jak można dostać drugieg Czytaj całość
jeśli PGE Vive przegra u siebie, z któraś, z drużyn PGNiG S.L.
Bertus po to podpisał kontrakt sponsorski z PGE,
żeby wrócić do Lanxess Areny na Final4.