[tag=1405]
Adam Skrabania[/tag] (skrzydłowy Azotów): Szkoda początku spotkania. Prowadziliśmy, ale graliśmy nerwowo. Rywale popełniali proste błędy, a my odpowiedzieliśmy tym samym. Nie wykorzystaliśmy szansy, żeby wypracować przewagę. Rzucając 18 bramek nie można myśleć o wygraniu meczu, choć strata 24 bramek na wyjeździe to nie jest tragedią. Musimy poprawić skuteczność oraz atak. Z doświadczenia wiem, że 5-6 goli to nie jest przepaść. W Pucharze EHF taki zapas nam nie wystarczył.
Adrian Nogowski (skrzydłowy MMTS-u Kwidzyn): Nie ma sensu wpadać w euforię. Znam wiele przypadków, w których drużyny odrabiały podobne straty. Musimy podejść do rewanżu z chłodną głową.
Marcin Kurowski (trener Azotów): W naszym ataku było dużo chaosu. Gra się jednak tak, jak przeciwnik pozwala, a rywale w defensywie spisali się świetnie. Kiedy zaś przedzieraliśmy się do czystych pozycji, na wysokości zadania stawał Paweł Kiepulski. Był zaporą nie do przejścia. Po przerwie podjęliśmy ryzyko. Wyszliśmy wyżej w obronie i nieco zniwelowaliśmy straty. 6 bramek to dużo. Nie spuszczamy jednak głów, bo mamy jeszcze mecz u siebie.
Patryk Rombel (trener MMTS-u): Moi zawodnicy wykonali niesamowitą pracę w obronie i ataku. Do wiedzy taktycznej dołożyli masę serca oraz zaangażowania. Straciliśmy tylko 18 goli, ale - tak, to banał - za nami dopiero pierwsza połowa tego spotkania. 6 bramek to złudna przewaga, wystarczy 10 minut słabszej gry i może zniknąć. Musimy stanąć dwiema nogami na ziemi i pojechać do Puław z myślą, że jest 0:0.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tego Zidane się nie spodziewał. Piłkarze zaskoczyli go po meczu