Vive Tauron pokonało Sandra Spa Pogoń 37:25 i pewnym krokiem pomaszerowało do półfinału rozgrywek o Puchar Polski. Mimo wpadki w rozgrywkach Ligi Mistrzów zdecydowanym faworytem w starciu byli oczywiście obrońcy trofeum. - Pokazaliśmy to, że jesteśmy faworytem. Pewne zwycięstwo z naszej strony - podkreślił Mateusz Kus.
Początek zawodów był jednak bardzo wyrównany. Przyjezdni narzucili dość wysokie tempo gry, do którego szczecinianie nawiązali. Nic dziwnego, że pod obiema bramkami działo się naprawdę dużo, a mecz mógł się kibicom podobać. - Na pewno to spotkanie nie było dla nas łatwe. Cieszymy się, że przeszliśmy do następnej rundy - krótko dodał obrotowy.
Tego szybkiego tempa "Portowcy" nie wytrzymali w drugiej połowie. W ostatnim kwadransie dominacja kielczan była aż nadto widoczna. Dołożyli oni w tym czasie jedenaście bramek, a sami stracili tylko pięć. - Mamy troszkę dłuższą ławkę i pewnie to też zadecydowało - ocenił zawodnik Vive.
Kus nie dokończył zawodów. W 56. minucie spotkania musiał opuścić parkiet z powodu czerwonej kartki pokazanej jemu w wyniku gradacji kar. Kilka chwil wcześniej kołowy stanął przed szansą zapisania sobie w protokole bramki. Zmarnował jednak kontrę będąc sam na sam z bramkarzem Pogoni Pawłem Matkowskim. Tym samym on jeden (oraz obaj bramkarze Vive Tauronu) zeszli z parkietu w Szczecinie bez celnego rzutu. - W ogóle nie mam z tym problemu - podsumował zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Nie jest to nic poważnego