W pierwszej rundzie zespoły stworzyły jedno z najlepszych widowisk sezonu 2016/2017. Na własnym obiekcie Nafciarze wygrali dopiero po rzutach karnych. Sporych emocji spodziewano się także podczas rewanżu w Kwidzynie.
Kibice nie zdążyli się nawet dobrze rozsiąść, a MMTS przegrywał już 3:10, tracąc bramki głównie po zabójczych kontrach płocczan. - Naszym celem było ustawić sobie to spotkanie możliwie najszybciej, ale nie sądziłem, że wszystko się dla nas ułoży tak dobrze - komentował po spotkaniu Piotr Przybecki, trener Orlen Wisły.
- Po wydarzeniach w ORLEN Arenie trudno było zakładać taki scenariusz. Do tego wiedzieliśmy, że Kwidzynie zawsze gra się trudno, bo MMTS mocno walczy. Bardzo dobrze weszliśmy w to spotkanie. Znakomicie wyglądała obrona, pomógł nam Adam Morawski i przewaga zaczęła szybko rosnąć - dodał skrzydłowy Michał Daszek.
Wysokie prowadzenie ustawiło mecz. MMTS walczył tylko o jak najniższy wymiar kary, rozgrywając najsłabsze spotkanie od dawna. - Cieszymy się z dwóch punktów, ale nie wyciągałbym daleko idących wniosków. Zagraliśmy dobrze, ale zdaję sobie sprawę, że Kwidzyn mógł nam postawić twardsze warunki - przyznał trener Przybecki.
W najbliższych dniach Nafciarzy czekają dwa spotkania z krajową czołówką. 5 kwietnia z ćwierćfinale Pucharu Polski zmierzą się z Azotami Puławy, a 8 kwietnia na zakończenie rundy zasadniczej PGNiG Superligi do Płocka przyjedzie Vive Tauron Kielce. - Zwycięstwo w Kwidzynie na pewno podbuduje naszą pewność siebie i w jakimś stopniu jest to pozytywny prognostyk - twierdzi opiekun wicemistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO Barca wygrała bez Messiego. Suarez zbliżył się do Argentyńczyka [ZDJĘCIA ELEVEN]