- Prawdziwy turniej zaczyna się dopiero teraz - mówił przed rozpoczęciem rywalizacji w fazie pucharowej Didier Dinart, trener reprezentacji Francji. Jego podopieczni toczyli bój przeciwko Islandczykom na oczach 28 010 widzów, zgromadzonych na Stade Pierre-Mauroy w Lille. To rekordowa frekwencja w historii mistrzostw świata.
Przebieg pierwszego kwadransa pokazał, że nawet tak uznany zespół jak gospodarze mundialu nie jest przy tak licznej publiczności wolny od nerwów. Francuzi popełniali wiele prostych błędów w ataku, zdobywając pierwszą bramkę dopiero w 6. minucie. Kompletnie od gry został odcięty ich obrotowy Cedric Sorhaindo, zaś wśród Islandczyków bez kompleksów poczynali sobie rozgrywający Olafur Andres Gudmundsson i Runar Karason. To, przy wyniku 7:4 dla Islandii, szybko skłoniło Dinarta do wzięcia przerwy na żądanie.
Jego krótka, ale bardzo treściwa rozmowa z zawodnikami nieco uporządkowała poczynania francuskich szczypiornistów. Zadbali o to przede wszystkich doświadczeni Nikola Karabatić i Michael Guigou. Ale podkręcenie tempa nie wystarczyło do złamania morale Islandczyków. Ci nadal wyrządzali rywalom sporo krzywdy rzutami z drugiej linii, a zarazem narzucali twarde warunki w defensywie. W przerwie nikt nie mógł być pewien końcowego rozstrzygnięcia, ponieważ na półmetku Francuzi wygrywali tylko 14:13.
Wystarczyło jednak kilka akcji na początku drugiej połowy, by sympatycy Trójkolorowych mogli śledzić poczynania swoich ulubieńców z dużo większym spokojem. Aktualni wicemistrzowie olimpijscy wyciągnęli wnioski i znaleźli sposób na skuteczną współpracę z obrotowym. Inaczej rozgrywali swoje ataki, a z islandzkimi obrońcami udanie radził sobie Ludovic Fabregas. Doskonale na prawym rozegraniu spisywał się też Nedim Remili, po którego trzech golach gospodarze prowadzili w 38. minucie już 20:14.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje
Francuska nawałnica nie odebrała chęci do walki ambitnym Islandczykom. Ich trener Geir Sveinsson podjął duże ryzyko, polegające na regularnym rozgrywaniu akcji ofensywnych bez bramkarza (7 na 6). Taktyka ta przynosiła efekt, ponieważ jego zawodnicy regularnie wypracowywali sobie pozycje na skrzydłach i zazwyczaj robili z nich odpowiedni użytek.
To jednak nie wystarczyło na zbliżenie się do przeciwnika na dystans mniejszy niż trzy bramki. Francuzi konsekwentnie dokładali, które pozwalały im na spokojne kontrolowanie losów widowiska. Trafienia Guigou i Daniela Narcisse'a przypieczętowały ich zwycięstwo 31:25 i awans do ćwierćfinału. Zmierzą się w nim 24 stycznia z triumfatorem meczu Białoruś - Szwecja.
MŚ 2017, 1/8 finału:
Francja - Islandia 31:25 (14:13)
Francja: Omeyer (11/34 - 32 proc.) - Guigou 6 (2/2), Fabregas 5, Remili 5, Karabatić 4, Narcisse 4, Sorhaindo 3, Porte 2, Abalo 1, Dipanda 1, N'Guessan
Karne: 2/2
Kary: 4 min. (Karabatić, Porte - po 2 min.)
Islandia: Gustavsson (6/29 - 21 proc.), Edvardsson (1/9 - 9 proc.) - Karason 7, Gudmundsson 4, Elisson 3, Smarason 3, Atlason 2, A. Gunnarsson 2, B. Gunnarsson 2, Jonsson 1, Magnusson 1 (1/1), Arnarsson, Hallgrimsson, Kristjansson, Sigurdsson
Karne: 1/1
Kary: 8 min. (Arnarsson - 4 min., A. Gunnarsson, Jonsson - po 2 min.)
Sędziowie: Julian Ismael Grillo Lopez, Sebastian Lenci (Argentyna)
Widzów: 28 010.