Początek meczu ułożył się pod dyktando gości, którzy objęli prowadzenie 4:0. Tak błyskawiczna różnica osiągnięta w tak krótkim czasie wcale nie załamała miejscowych, którzy po kilku minutach zdołali doścignąć doświadczonych rywali i wyrównać stan rywalizacji. Od tej pory trwała typowa gra bramka za bramkę. Raz prowadzenie obejmował Czuwaj, a raz Górnik.
Zabrzanie ponownie odskoczyli w 17. minucie. Mateusz Kroczek powędrował na dwie minuty na ławkę kar, przez co Zabrzanie mieli więcej miejsca na boisku i odpowiedzieli trafieniami Andrzeja Kryńskiego, i Macieja Tokaja, po których prowadzili 10:8. Przełomowym momentem pierwszej części meczu był niewykorzystany rzut karny przez Holendra Iso Sluijtersa. Gra znów wyrównała się, a gospodarze mieli nawet szansę na zejście do szatni wygrywając jedną bramką. W ostatniej sekundzie tej części pojedynku wyrównał jednak Tokaj, a obie ekipy musiały zadowolić się remisem 18:18.
Niemal cała druga połowa była niezwykle zacięta i wyrównana. Żadna z drużyn nie uzyskała większej przewagi niż jedna bramka, lecz tym razem minimalnie przeważali miejscowi. Najlepszy mecz w barwach Czuwaju zagrał Tomasz Biernat. 23-letni środkowy nie dysponuje wprawdzie imponującymi warunkami fizycznymi lecz wyczyniał z piłką prawdziwe cuda. Trafiał niemal z każdej pozycji i w zasadzie nie popełnił błędu w ataku, co zaowocowało zdobyciem 10 bramek.
Między słupkami bramki gospodarzy znów bardzo dobrze spisywał się Paweł Sar, będący w życiowej formie, a końcówka pokazała ile znaczy dla Harcerzy obecność na parkiecie Macieja Kubisztala na pozycji obrotowego, który wypunktował drużynę gości w mistrzowski sposób, zdobywając trzy bramki dla SRS-u pomiędzy 51. a 56. minutą meczu, w tym dwie z rzutów karnych. Trafienie na 35:32 dołożył Tomasz Kulka, a Harcerzom pozostało tylko obronić fenomenalny rezultat.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: powiedziałem sobie, że mnie to nie złamie... (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Przyjezdni kompletnie oszołomieni postawą przemyskich szczypiornistów przypuścili prawdziwą pogoń. Tym razem jednak nie wystarczyło czasu i szczęścia. Na czterdzieści sekund przed końcem meczu Adrian Niedośpiał bardzo brzydko sfaulował jednego z zawodników gospodarzy i opuścił boisko na dwie minuty. Przemyślanie już wcześniej grali w osłabieniu, więc siły na boisku wyrównały się. Czuwaj wciąż miał piłkę, lecz Górnicy odzyskali ją i popędzili na bramkę Sara. Szybka kontra zakończyła się rzutem karnym wykorzystanym przez Tokaja. Górnicy mieli jeszcze nadzieję na remis, ale przy piłce pozostawali podopieczni Piotra Kroczka, którzy utrzymali korzystny dla siebie wynik 35:34 i mogli cieszyć się zasłużonym awansem do 1/8 Pucharu Polski, gdzie być może znów zmierzą się z drużyną z PGNiG Superligi.
- Trudno jest mówić co się stało - komentował po meczu Mateusz Kornecki - Z całym szacunkiem dla zespołu z Przemyśla… chyba myśleliśmy, że ten mecz sam się wygra - podsumował spotkanie gracz Górnika. Takie podejście nie mogło skutkować dobrym wynikiem dla Zabrzan, którzy w minorowych nastrojach udadzą się na Śląsk. Natomiast po stronie gospodarzy zapanowały zupełnie odmienne emocje. Szał radości kibiców i zawodników był wisienką na torcie świetnej rundy jesiennej przemyślan.
SRS Czuwaj Przemyśl - NMC Górnik Zabrze 35:34 (18:18)
Czuwaj: Sar, Orłowski, Szczepaniec, Kijanka - Puszkarski 6, Biernat 10, Kubik, Stołowski 3, Bajwoluk 1, Nowak 2, Kulka 3, Kroczek 2, Kubisztal 8
Karne: 3/3
Kary: 6 minut (Kubisztal - 4 min., Kroczek - 2 min.)
NMC Górnik: Kornecki, Kicki - Niedośpiał 1, Daćko 4, Tomczak 4, Gromyko 1, Piątek, Kryński 3, Sluijters 5, Gliński 1, Tokaj 10, Fąfara 2, Ścigaj 3, Kicki
Karne: 8/9
Kary: 4 minuty (Niedośpiał, Piątek - 2 min.)
Sędziowie: Jakub Czochra (Zwierzyniec), Michał Szpinda (Tarnów)
Widzów: 295