Sędziowie z Łotwy nawet nie zdążyli dać sygnału do rozpoczęcia gry, a już atmosfera zgęstniała. Dosłownie. Zespoły czekały na odegranie hymnu Ligi Mistrzów. Zamiast znanego dźwięku zawodnicy wyglądali na mocno zdezorientowanych, gdy rozbrzmiał alarm. Po kilkunastu sekundach delegat nakazał powrót do szatni. W hali w Szafuzie pojawiła się bowiem nieustalonego pochodzenia mgiełka, na którą zareagowały czujniki dymu.
Sytuację po pierwszym gwizdku zaognili jeszcze arbitrzy, którzy odsyłali gospodarzy na przymusowy odpoczynek. Miejscowi dość głośno artykułowali swoje niezadowolenie z tych decyzji, pretensje do rozjemców zgłaszali też Nafciarze (bezkarne uderzenie w twarz Sime Ivicia). Zrobiło się nerwowo, bardzo nerwowo, zwłaszcza, że płocczanie, na czele z Michałem Daszkiem, z uporem maniaka obijali Aurela Bringolfa w bramce.
Z chaosu wyłonił się dopiero Dmitrij Żytnikow. Rosjanin w ósmej minucie otworzył wynik spotkania i rozwiązał worek z bramkami. Wiśle zajęło kilka minut, by przejąć inicjatywę. W obronę bezkarnie nie wchodził już Luka Maros, zapędy Gabora Csaszara ukrócił Rodrigo Corrales.
Hiszpan może być w najbliższych dniach głównym bohaterem koszmarów rywali. Nie dość, że bronił w niesamowitych okolicznościach, to jeszcze uruchamiał kontry wicemistrzów Polski i Valentin Ghionea do spółki z Lovro Mihiciem dopełniali formalności. Więcej swobody na kole zyskał Tiago Rocha, podobnie Marko Tarabochia w środkowych sektorach. Mistrzowie Szwajcarii nie tracili kontaktu, ale niemal wszystko zaczęło przebiegać według scenariusza napisanego przed pojedynkiem przez płocczan.
ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak: Może mieliby jeszcze motywację, gdyby nie czwarte miejsce w Rio (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Csaszar nie powiedział jednak ostatniego słowa. W Węgrze obudził się egzekutor. Lider Kadetów kilka razy przymierzył w narożnik bramki Adama Morawskiego, który otrzymał kredyt zaufania w drugiej połowie. Gospodarze usypiali polski zespół cierpliwie rozgrywanymi akcjami. Defensywa Nafciarzy nie tworzyła już monolitu.
W decydująca fazę meczu mistrzowie Szwajcarii wkroczyli z prowadzeniem 21:20. Do tego płocczanie sami rzucali sobie kłody pod nogi. Maciej Gębala bez opieki obrońcy wszedł w pole bramkowe i otworzył puszkę Pandory. Raptem kilkanaście sekund później Kadeci skontrowali, a Gębala ponownie znalazł się w centrum uwagi. Tym razem zdaniem łotewskich sędziów zasłużył na dwuminutowe wykluczenie. Jakby nieszczęść było to mało, to jeszcze swój rytm między słupkami złapał Aurel Bringolf.
Czterobramkowa strata ustawiła ostatnie minuty. Nafciarze próbowali ratować sytuację, ale Csaszar i spółka byli nieuchwytni. Zwłaszcza, że pod koniec meczu zawodnicy Piotra Przybeckiego zaczęli notorycznie "łapać" kary.
Razem z kolegami ze zwycięstwa nie mógł cieszyć się Michał Szyba. Polak w barwach Kadetten w 10 minucie meczu doznał groźnie wyglądającej kontuzji i nie dokończył meczu.
Liga Mistrzów, grupa A (8. kolejka):
Kadetten Schaffhausen - Orlen Wisła Płock 27:25 (12:14)
Kadetten:
Bringolf, Stokholm - Meister 1, Delhees 4, Liniger, Kuettel, Graubner 1, Pendić 4/1, Szyba, Csaszar 8/1, Alili, Marković, Maros 1, Koch 2, Muggli 2, Tominec 3.
Karne: 2/3.
Kary: 12 min. (Graubner - 4 min., Meister, Delhees, Szyba, Kuettel - po 2 min.)
Orlen Wisła: Corrales 1, Morawski - Daszek 1, Duarte 4, Wiśniewski, Ghionea 3, Rocha 2, T. Gębala 1, Ivić 2, Tarabochia 4, M. Gębala 1, Pusica, Mihić 1, De Toledo, Żytnikow 5.
Karne: -
Kary: 16 min. (Ivić - 6 min., Wiśniewski, M. Gębala, Rocha, De Toledo, Żytnikow - po 2 min.)
Sędziowie: Zigmars Sondors, Renars Licis (Łotwa).
W bramce Wichura, legenda klubu który niestety ma coraz większe problemy ze zdrowiem i Loczek który u Cadenasa zmarnował 2,5 roku siedząc Czytaj całość