W środowy wieczór kibice zgromadzeni w Hali Legionów obejrzeli świetne widowisko. Mimo iż pierwsza połowa zwiastowała raczej gładką wygraną Vive Tauronu (19:14), to emocje w końcowych minutach sięgnęły zenitu. W ostatniej sekundzie do remisu i dogrywki doprowadził Julen Aguinagalde. W doliczonym czasie gry więcej sił i zimnych głów zachowali mistrzowie Polski.
- Przyjechaliśmy do Kielc z nastawieniem, że nie mamy zamiaru się położyć i oddać meczu bez walki. Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu najlepsza, szczególnie w obronie, ale gdy w szatni powiedzieliśmy sobie, że ci po drugiej stronie to też ludzie do ogrania, z którymi można powalczyć, to druga część wyglądała o wiele lepiej. Bardzo pomogli nam bramkarze. Szkoda, że zabrakło tych kilku sekund, a byśmy wywieźli stąd dwa punkty. Cieszymy się z tego co mamy, bo punkt przed meczem wzięlibyśmy w ciemno - przyznaje Kubisztal.
O mały włos, a Azoty doprowadziłyby do konkursu rzutów karnych. - W ostatniej akcji również wypracowaliśmy sobie sytuację rzutową. Niestety Nikola Prce nie trafił, ale to jest sport i trzeba to przyjąć. Cieszymy się z tego jednego punktu - wyjaśnia doświadczony rozgrywający.
Jakie były przyczyny porażki? - W pierwszej połowie zabrakło nam walki i twardości w obronie. Kielczanie za łatwo dochodzili do pozycji rzutowych. 19 straconych bramek do przerwy to trochę zbyt dużo. Jeżeli udałoby się stracić ich kilka mniej, nie musielibyśmy aż tak gonić wyniku w drugiej połowie - kończy Kubisztal.
ZOBACZ WIDEO Rewolucja w kadrze piłkarzy ręcznych (źródło: TVP SA)