Mecz w Szczecinie pomiędzy Pogonią Baltica a KPR-em Jelenia Góra miał swoją historię. Gospodynie nie pozwoliły przeciwnikowi na prowadzenie, ale remis kilka razy na tablicy wyników się wyświetlił. W końcówce zespołowi gości zabrakło "prądu" i przegrał 25:32. - Niestety, nie udało się. Tak już mówiłam w innych wywiadach, mamy zdecydowanie krótszą ławkę rezerwowych - stwierdziła chwilę po meczu Aleksandra Tomczyk.
Nie tylko na ten aspekt zwróciła uwagę rozgrywająca siódemki z Dolnego Śląska. - Dopiero się ogrywamy, jesteśmy bardzo młodym zespołem - dodała. - Pogoń będzie walczyła o mistrzostwo Polski. My mamy inne cele i staramy się je realizować. Mam nadzieję, że to wszystko opłaci się po pewnym czasie - stwierdziła zawodniczka.
Na przerwę KPR zszedł ze stratą jednej bramki (15:16). Rezultat był pewną niespodzianką, a co więcej, jak przyznała Tomczyk, zmobilizował drużynę. - Nie było szoku takim wynikiem, ale zacięcie do jego poprawy już tak. Chciałyśmy po zmianie stron jeszcze powalczyć. Tym bardziej, że miałyśmy podwójną przewagę. Szkoda, że to się nie powiodło - oceniła.
W ekipie Tomasza Konitza zawodziła skuteczność. KPR dochodził do sytuacji rzutowych, ale nie zamieniał ich na bramki. - Cały czas musimy pracować nad skutecznością, nad zgraniem. Ten zespół został w tym sezonie zbudowany od podstaw. Mamy jeszcze wiele do poprawienia - zauważyła lewa rozgrywająca.
Przyjezdne skutecznie powstrzymywała Martyna Wierzbicka, dla której był to bodajże najlepszy mecz, odkąd trafiła do Pogoni Baltica. W drugiej połowie wręcz zamurowała szczecińską bramkę. - Korzystając z okazji, pozdrawiam naszą koleżankę. Cieszymy się, że dobrze się zaprezentowała. Wiadomo jednak, że w tych pojedynkach starałyśmy się z nią wygrać - skwitowała na koniec zdobywczyni 6 bramek.
ZOBACZ WIDEO 9 rocznica pierwszego awansu Polski na Euro