Od porażki Warmii ze Spójnią Gdynia minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie, które wypełniła ciężka praca i chęć szybkiego powrotu na zwycięską ścieżkę. Rywal jednak nie należał do łatwych, bo Real to solidna ekipa, dobrze znana olsztynianom z ligowych parkietów. Choć goście przyjechali osłabieni brakiem Władysława Makowiejewa, to zanosiło się na bardzo wyrównane spotkanie.
Początek meczu rzeczywiście na to wskazywał. Warmia przyzwyczaiła już swoich kibiców do tego, że bardzo powoli się rozkręca i dopiero z czasem wskakuje na wyższe obroty. Po bramce Krzysztofa Meissnera przyjezdni prowadzili 5:2, ale od tego momentu ich przewaga zaczęła topnieć. Po kilku minutach Piotr Deptuła doprowadził do wyrównania, a trafienie Marcina Malewskiego dało gospodarzom prowadzenie. Głównym bohaterem pierwszej połowy był jednak brak skuteczności obu drużyn. Na przerwę, po mało porywającym widowisku szczypiorniści Warmii schodzili prowadząc 10:8.
Drugie trzydzieści minut to prawdziwy koszmar zawodników Realu. Najlepszym podsumowaniem tej części gry w wykonaniu gości niech będzie fakt, że przez 18 minut zdobyli zaledwie jedną bramkę! Przyjezdni gubili się, tracili piłkę, nie oddawali rzutów. Gdyby nie skuteczny jak zawsze Marcin Giernas, spotkanie mogłoby zakończyć się dla nich kompromitująco. Podopieczni Giennadija Kamielina z kolei pokazali wszystkie swoje atuty - bardzo twardą obronę, doświadczenie starszych zawodników i dobrą gra młodszych. Duże brawa należą się obu bramkarzom, a zwłaszcza Mateuszowi Gawrysiowi, który świetnie bronił przez cały mecz. Łukasz Zakreta pojawił się na parkiecie co prawda na ostatnie 15 minut, ale wydawał się w pewnym momencie nie do pokonania.
Kapitalne zawody rozgrywał Tomasz Fugiel. Bramkarze gości nie mogli znaleźć sposobu na zatrzymanie jego potężnych rzutów. Marcin Malewski potrafił się uwolnić z indywidualnego krycia, Radosław Dzieniszewski po raz kolejny imponował dużym spokojem podczas oddawania rzutów ze skrzydła. Kapitan Warmii zdaje się wyznawać zasadę: nie siła, a spryt i wychodzi to drużynie na dobre. Świetne wejście zaliczył także młody Damian Przytuła, który coraz śmielej poczyna sobie w zespole. W pewnym momencie gospodarze bawili się wręcz grą, czego najlepszym przykładem było kapitalne dogranie Michała Sikorskiego i bramka z powietrza Malewskiego. Trafienie Piotra Dzido równo z końcową syreną było idealnym dopełnieniem tego meczu w wykonaniu Warmii.
Olsztynianie po efektownej wygranej pozostają na drugiej pozycji w tabeli i tracą punkt do liderującej Spójni. Za tydzień czeka ich wyjazd do Wągrowca na mecz z Nielbą. Real Astromal Leszno z ośmioma punktami zajmuje siódme miejsce w tabeli. W środę podopieczni Macieja Wieruckiego i Ryszarda Kmiecika zmierzą się w zaległym meczu 8. kolejki z Orlen Wisłą II Płock.
Warmia Traveland Olsztyn - Real Astromal Leszno 25:15 (10:8)
Warmia: Gawryś, Zakreta - Fugiel 6, Malewski 6 (4/4), Dzieniszewski 4, Pakulski 3, Przytuła 2, Sikorski 2, Deptuła 1, Dzido 1, Królik, Koledziński, Krawczyk.
Karne: 4/4
Kary: 12 min. (Dzido, Deptuła, Fugiel, Pakulski, Krawczyk, Koledziński - po 2 min.)
Real Astromal: Musiał, Kruk, Skorupiński - Giernas 5 (0/1), Krystkowiak 4, Meissner 2, Łuczak 1, Przkewas 1, Bartłomiejczyk 1, Frieske 1, Nowak, Wierucki, Leder, Pochopień.
Karne: 0/1
Kary: 4 min. (Wierucki, Pochopień - po 2 min.)
Sędziowie: Michał Orzech, Robert Orzech (Brodnica)
[color=black]ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Nic się nie zepsuło
[/color]