Początek spotkania w Koszalinie musiał budzić uznanie. Ani Energa AZS Koszalin, ani Metraco Zagłębie Lubin nie popełniały błędów. Widać było ogromne zaangażowanie. Świetnie funkcjonował atak pozycyjny. W obronie gospodyń prym wiodła Hanna Sądej. Często przechwytywała podania, uruchamiała kontrę. Jej występ można zapisać na duży plus. Po meczu nie była jednak zadowolona.
- Niestety, nie dało rady wyjść w tym meczu na prowadzenie - przyznała. - Myślę, że nieskuteczność była głównym powodem naszej przegranej - krótko oceniła boiskowe wydarzenia na parkiecie hali przy ul. Śniadeckich 4 w Koszalinie. Energa przegrała z Miedziowymi 23:26, choć jeszcze w 52. minucie było po 21.
Rzeczywiście, Monika Wąż miała swój dzień. Napsuła koszaliniankom sporo krwi. Z drugiej jednak strony rzuty rywalek nie były najlepsze. - Zrobiłyśmy z niej w tym meczu mistrzynię świata. Miałyśmy bardzo dużo nierzuconych bramek. Podkreślam stuprocentowych. To nie były sytuacje trudne do wykończenia, ale tzw. "setki". To jest po prostu nasza wina - stwierdziła z powagą obrotowa Energi.
Koszalinianki przez całe spotkanie zmuszone były gonić wynik. Jak przyznała Sądej, nie było to łatwe, ale kilkukrotnie na tablicy świetlnej pojawiał się rezultat remisowy. - Zgadzam się, ale trudno jest też trzymać ten wynik. Myślę, że mecz był bardzo wyrównany. Zagłębie wychodziło na kilkubramkowe prowadzenie, ale cały czas miało w głowie to, że je doganiałyśmy. Miałyśmy jeszcze szansę, ale niestety nie wykorzystałyśmy jej - skwitowała na koniec zawodniczka Akademiczek.
ZOBACZ WIDEO: Paraolimpijski serwis techniczny. Tu naprawią każdy wózek i protezę (źródło TVP)
{"id":"","title":""}