- W obu meczach chcemy zagrać jak najlepsze zawody i wygrać. Na pewno nie będzie łatwo, ale wiemy o co walczymy i co chcemy osiągnąć - zapowiada rozgrywający kieleckiej siódemki, Piotr Chrapkowski.
Chociaż od kilku lat żółto-biało-niebiescy zdobywają wszystkie trofea w rodzimych rozgrywkach i bezsprzecznie zdominowali polską ligę, ich mecze z Orlen Wisłą Płock zawsze wzbudzają ogromne emocje. Nawet gdy kielczanie losy mistrzostwa Polski rozstrzygali w trzech meczach, te pojedynki zazwyczaj były niezwykle zacięte, a ich wynik ważył się do ostatnich sekund. Podobnie było w zeszłym sezonie, gdy w końcówce starcia Marin Sego obronił rzut karny, który mógł dać płocczanom remis i nadzieję na przedłużenie rywalizacji.
Tak jak w poprzednich latach Vive Tauron Kielce walkę o mistrzostwo rozpoczyna na własnym parkiecie - gracze z województwa świętokrzyskiego mają ten przywilej dzięki wygraniu rundy zasadniczej. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa zdają sobie jednak sprawę, że Wisła to rywal groźny nie tylko we własnej hali.
ZOBACZ WIDEO Vive Tauron Kielce w Final Four!
- To z pewnością będą zacięte spotkania. Nafciarze na pewno tanio skóry nie będą chcieli sprzedać, ale zaczynamy u siebie i chcemy prowadzić 2:0. Będzie ciężko, ale mamy wsparcie kibiców, to jest nasza hala i będziemy bronić naszej twierdzy - mówi Chrapkowski.
Rozgrywający jest jednym z kilku zawodników, którzy mają w swoim sportowym CV występy zarówno w płockich, jak i kieleckich barwach. To zresztą on był kluczową postawią Nafciarzy, gdy ci w 2011 roku dość niespodziewanie sięgnęli po mistrzostwo Polski. Chrapkowski niemal w pojedynkę rozstrzygnął losy dogrywki w drugim finałowym meczu w Kielcach, po którym żółto-biało-niebiescy już się nie podnieśli. Ostatnie starcie obu drużyn w rundzie zasadniczej wygrali płocczanie. Czy to może być dla nich dodatkowym impulsem, który pozwolił im uwierzyć w to, że są w stanie w finale pokonać graczy Dujszebajewa?
- Może dać im to psychologicznego kopa, ale wiemy, że w dwumeczu byliśmy lepsi, jeśli chodzi o zdobyte bramki. Ten mecz był ostatnim spotkaniem rundy zasadniczej i nic nie zmieniał w tabeli. Przygotowywaliśmy się też już wtedy pod Brześć, ale może taka porażka nam się przydała, pokazała, że nie możemy lekceważyć przeciwnika i nie możemy rozgrywać zawodów, tak jak zrobiliśmy to wtedy w Płocku. Jeśli chcemy wygrać, musimy zagrać lepiej - uważa Chrapkowski.