Sobotni mecz pomiędzy AZS-em Łączpol AWFiS Gdańsk, a Olimpią-Beskid Nowy Sącz miał nietypowy przebieg. - Spotkanie na pewno było do wygrania. Przyjechałyśmy do Gdańska po dwa punkty, ale niestety zadecydowała końcówka pierwszej połowy. Popełniałyśmy błędy w obronie i zawodniczki z Gdańska wyprowadzały szybką kontrę. Ich bramki były nieuniknione. Rzucały je, a my byłyśmy nieskuteczne - powiedziała Dagmara Nocuń.
W pewnym momencie to skrzydłowa Olimpii-Beskid wzięła sprawy w swoje ręce i rzuciła trzy bramki z rzędu. - Nie uważam, że byłabym bohaterką. Wszystkie dziewczyny fajnie zagrały. Na pewno problemem jest to, że mamy bardzo wąską kadrę. Musimy grać praktycznie jednym składem, ale nie poddamy się i będziemy walczyć - zapowiedziała.
Podczas meczu było dużo fauli, do tego 17 karnych. - Była duża walka na boisku. Każdy chciał wygrać, bo sąsiadujemy w tabeli. Te punkty były bardzo ważne i szkoda, że zostają w Gdańsku - stwierdziła Dagmara Nocuń.
Dla skrzydłowej ten sezon jest przełomowy, bo wcześniej nie miała wielu szans na grę w PGNiG Superlidze. - Jestem bardzo zadowolona z tego, że mogłam przyjść do klubu z Nowego Sącza. Gram bardzo dużo, po całe mecze. w klubie z Lublina jak już byłam w składzie MKS-u Selgros, to siedziałam na ławce i grałam epizody. To dobry moment dla rozwoju mojej kariery - podsumowała.