Piłkarze ręczni z Lubelszczyzny mieli w starciu z beniaminkiem PGNiG Superligi ciężką przeprawę.
- W pierwszej połowie graliśmy słabo w obronie. Traciliśmy dużo bramek ze środka, nie potrafiliśmy sobie poradzić z Prątnickim, Titowem oraz Kasprzakiem na kole. Dobrze, że do naszej gry włączył się Zapora. To dzięki niemu do przerwy mieliśmy remis - mówi drugi trener Azotów, Marcin Kurowski.
W drugiej połowie puławianie zaczęli lepiej grać w obronie. - Wyeliminowaliśmy rzuty Prątnickiego. Podwyższona strefa spełniła swoje zadanie, choć zbyt wiele bramek straciliśmy po rzutach Titowa - zauważa.
Poniżej oczekiwań Azoty spisały się w ataku. - Staraliśmy się grać wszystko do środka, na palcach jednej ręki można było policzyć akcje do skrzydeł - wyjaśnia Kurowski. Trener zaznacza, że bardzo dobrze zagrał Robert Orzechowski. - Włączył się, harował za dwóch - podkreśla szkoleniowiec puławskiej drużyny.
Kolejny mecz jego zespół zagra już w najbliższy wtorek (godzina 18:30). Rywalem Azotów będzie Górnik Zabrze.