Zapowiadało się bezproblemowe zwycięstwo i wynik 35:26 może świadczyć, że rzeczywiście tak było. Dziewięć bramek różnicy nie odzwierciedla jednak przebiegu spotkania. Śląsk Wrocław ambitnie walczył w pierwszej połowie i dzięki niezawodnemu Igorowu Żabiciowi prowadził nawet trzema bramkami. Trener Manolo Cadenas był zmuszony do poproszenia o przerwę na żądanie. Dopiero time-out przyniósł efekt i płocczanie przed przerwą doprowadzili do remisu po 14.
- Śląsk ma zawodników, którzy potrafią grać i pokazali całe swoje umiejętności na parkiecie. Młodzi szczypiorniści, którzy wyszli na parkiet, chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Spiker wiele razy powtarzał, że gramy z Orlen Wisłą Płock, uczestnikiem Ligi Mistrzów i myślę, że to motywowało zawodników do lepszej gry - wyjaśniał po meczu II trener Orlen Wisły Płock Krzysztof Kisiel.
Po niemrawej pierwszej połowie nastąpił pogrom w kolejnych minutach. Płocczanie szybko wypracowali kilka bramek przewagi - świetnie grał Dmitrij Żytnikow, bramki dokładał także Ivan Nikcević i około 45 minuty rezultat był już przesądzony. - Nie mogliśmy wejść w swój rytm grania. Czy miała na to wpływ przerwa na reprezentację? Być może, ale myślę, że zawodnicy nie zapomnieli, jak się gra. W drugiej części zmieniliśmy obronę i przyśpieszyliśmy akcje, zdobywaliśmy coraz łatwiejsze bramki, przez co wynik się ustabilizował - analizował Kisiel.
Bez solidnych zmienników wrocławianie nie mieli szans z wicemistrzami Polski. Graczom takim jak Janja Vojvodić i Djordje Golubović zabrakło zastępców. Trener Piotr Przybecki musiał radzić sobie z potencjałem ludzkim, którym dysponuje. O wiele lepszą sytuację miał Manolo Cadenas, dość mocno rotujący składem. Hiszpański szkoleniowiec dał między innymi szansę debiutującemu w lidze Jose Guilherme de Toledo. - Trener Śląska nie mógł rotować składem tak jak chciał, wiec wynik był ustalony - zakończył II trener Orlen Wisły.