Po zeszłotygodniowej porażce 25:28 w Zabrzu szczypiorniści ZTR Zaporoże muszą wygrać minimum różnicą czterech trafień, by wyeliminować Górnika Zabrze z rywalizacji w III rundzie Pucharu EHF. Ukraińcy są przekonani, że taki wynik jest w ich zasięgu.
- Graliśmy latem dwa mecze kontrolne, jeden zremisowaliśmy i drugi wygraliśmy. Dziś jednak to nie ma znaczenia, bo jesteśmy na zupełnie innych etapach sezonu. Przegraliśmy w Zabrzu i musimy odrobić straty. Nie takie już zresztą się odrabiało - przekonuje Witalij Nat, trener ZTR Zaporoże.
Szkoleniowiec ukraińskiej drużyny nie ukrywa przy tym, że zabrzański zespół ma nad jego podopiecznymi dużą przewagę, którą trudno mu będzie zrekompensować. - Górnik ma zdecydowanie lepszą od nas sytuację, bo cały czas gra mecze o stawkę. Gdybyśmy my mieli taką sytuację, to gra byłaby zupełnie inna - argumentuje Nat.
- My ostatni mecz z tej klasy rywalem zagraliśmy gdzieś na początku sierpnia. Ciężko jest w takiej sytuacji trenować i przygotowywać się do takich meczów, gdzie rywal prezentuje zupełnie inny poziom. U nas liga jest bardzo słaba i trudno nam się niekiedy nawet zmęczyć - przyznaje opiekun zaporożan.
ZTR oraz HC Motor Zaporoże należą do hegemonów ukraińskiego handballa. - Mecze z innymi drużynami się nawet nie liczą. Z całym szacunkiem do nich, ale to są dzieciaki. Mają po 16-17 lat i dopiero uczą się gry w piłkę ręczną. Wiadomo, że każdy mecz jest lepszy niż trening, ale niezwykle trudno się w takiej sytuacji szykować do spotkań rangi europejskich pucharów - wyjaśnia trener ekipy z Ukrainy.
- Górnik wyniki miał słabsze, ale grał z bardzo silnymi rywalami. Azoty, Vive, Wisła czy Pogoń w naszej lidze biłyby się o medale. Górnik zresztą też. Nam ciężko się na naszych meczach ligowych niekiedy skoncentrować. Te braki wyszły na parkiecie w Zabrzu, bo zespół musi grać, by być zgranym - puentuje szkoleniowiec ZTR Zaporoże.