Vive walczy o podium, kto zwycięży w LM? - zapowiedź finałowych gier turnieju Final Four Ligi Mistrzów

Po półfinałowej porażce z Barceloną szczypiorniści Vive Tauronu Kielce zmierzą się z THW Kiel w meczu o podium tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Historia zatoczy koło i kielczanie znów pokonają Zebry?

Tegoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów to w przypadku kieleckiego zespołu wierna kopia wydarzeń sprzed dwóch sezonów. Mistrzowie Polski po raz pierwszy wystąpili wówczas w turnieju Final Four, w drodze do Kolonii wygrywając trzynaście z czternastu rozegranych meczów. W półfinale rozgrywek dowodzeni wtedy przez Bogdana Wentę gracze ulegli jednak różnicą pięciu bramek FC Barcelonie, by w spotkaniu o 3. miejsce w rozgrywkach pokonać THW Kiel. W tym roku może być tak samo, analogii jest bowiem bez liku.
[ad=rectangle]

Pod wodzą Talanta Dujszebajewa kielecka drużyna zachwycała w tegorocznej edycji Champions League, miejsce w turnieju finałowym zapewniając sobie dzięki triumfom w trzynastu z czternastu gier. Ponownie droga do Kolonii wiodła przez Skopje (dwa lata temu Vive pokonało Metalurg, teraz Vardar), ponownie też kielczanie w półfinale stanęli w szranki z FC Barceloną. Po zaciętym boju hiszpańska drużyna okazała się lepsza o pięć goli, skazując tym samym Vive na walkę o 3. lokatę. Tę podopieczni Dujszebajewa stoczą znów z mistrzem Niemiec, THW Kiel.

Po sobotnim półfinałowym spotkaniu z Blaugraną morale kieleckiej drużyny nieco spadło. - Co z tego, że daliśmy z siebie wszystko? Chcieliśmy wygrać, chcieliśmy walczyć o tytuł i znowu się nie udało. Trzeba powiedzieć, że Barcelona wygrała zasłużenie. Popełniliśmy zbyt dużo prostych błędów, które kończyły się kontratakami - mówił kapitan zespołu, Grzegorz Tkaczyk. Szansę rehabilitacji zespół otrzyma jednak niemal natychmiast. Jak ją wykorzysta?

Zadanie czekające na mistrzów Polski należy do gatunku tych najtrudniejszych, Zebry bowiem od lat są jednym z najlepszych klubów w Europie. Prowadzony przez Alfreda Gislasona zespół posiada bodaj najsilniejszą drugą linią na świecie, z całą plejadą gwiazd szczypiorniaka. Kilończycy dysponują kapitalnym rzutem z dystansu, dobrze współpracują z kołem, solidnie grają też w obronie. THW ma jednak swoje problemy, co pokazał sobotni półfinał z Veszprem i co Vive może wykorzystać w niedzielnym starciu.

Kielczanie mają jeszcze o co walczyć w Kolonii
Kielczanie mają jeszcze o co walczyć w Kolonii

Największą bolączką Zebr jest obsada lewego skrzydła oraz bramki. Po kontuzji Dominika Kleina i niespodziewanej chorobie Johana Sjostranda klub zdecydował się zatrudnić doświadczonych, acz wiekowych już zawodników - Henrika Lundstroma oraz Steinara Ege. Ten drugi to najstarszy uczestnik tegorocznego turnieju Final Four (43 lata) i jedynie zmiennik solidnego, acz nie zawsze regularnego Andreasa Palicki. W starciu dwóch wyrównanych ekip to właśnie takie detale jak choćby słabsza postawa bramkarzy zadecyduje o sukcesie.

Kielczanie do niedzielnego pojedynku przystąpią żądni triumfu. Po porażce z Barceloną zespół zgodnie podkreślał: - Walczyliśmy, ale się nie udało. Skupiamy się już na meczu o 3. miejsce, bo chcemy zakończyć sezon zwycięstwem. W ocenie bukmacherów mistrzowie Polski nie będą faworytem rywalizacji z Kiel, ale po ich stronie stać będą statystyki - z trzech rozegranych w przeciągu ostatnich dwóch lat meczów Vive wygrało dwa, a w jednym padł remis.

Kielecko-kilońska rywalizacja toczyć się będzie jednak w cieniu finałowego spotkania, w którym zmierzą się FC Barcelona oraz MKB Veszprém. Dla katalońskiej drużyny będzie to szansa na drugi triumf w turnieju Final Four, a ósme zwycięstwo w całych rozgrywkach, dla Veszprem z kolei okazja do rewanżu za zeszłoroczną porażkę z FCB.

Laszlo Nagy (MKB Veszprem) w akcji w sobotnim półfinale
Laszlo Nagy (MKB Veszprem) w akcji w sobotnim półfinale

Obie ekipy zmierzyły się bowiem przed rokiem w meczu o 3. miejsce turnieju Final Four. Wówczas lepsza o zaledwie jedną bramkę okazała się Blaugrana, teraz Madziarzy zapowiadają jednak rewanż. - Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi z faktu, że zagramy w finale. Mecz z Kiel był bardzo trudny, rywale grali praktycznie u siebie. Teraz przed nami jednak kolejne wyzwanie - mówił po sobotnim półfinale trener MKB, Antonio Carlos Ortega.

Hiszpański szkoleniowiec Veszprem i jego dwaj podopieczni - rozgrywający Laszlo Nagy oraz skrzydłowy Cristian Ugalde to trzy postacie łączące oba kluby. Ortega w barwach FCB triumfował w Champions League w latach 90., Nagy oraz Ugalde reprezentowali zaś kataloński klub kiedy ten wygrywał rozgrywki m.in. w 2011 roku. - To jednak przeszłość. Teraz jestem w Veszprem i tylko ten klub się liczy - zapewniał na sobotniej konferencji Ortega.

Co ciekawe, kluby z Hiszpanii oraz Węgier nigdy wcześniej nie mierzyły się w finałowym spotkaniu europejskich pucharów. Nieznacznym faworytem wydaje się Barcelona, która z piętnastu rozegranych z Veszprem gier wygrała aż dziesięć, raz remisując i czterokrotnie ulegając rywalom. Madziarzy jednak po raz pierwszy od trzynastu lat staną przed szansą gry o trofeum i z pewnością nie odpuszczą swym przeciwnikom.

Niedzielny finał rozgrywek będzie miał też dodatkowy smaczek w postaci rywalizacji Momira Ilicia oraz Kirila Lazarova o triumf w klasyfikacji strzelców. Po piętnastu spotkaniach obecnych rozgrywek liderem zestawienia jest Ilić, który zdobył 109 bramek i o trzy trafienia wyprzedza doświadczonego rozgrywającego Barcelony.

Harmonogram decydujących gier turnieju Final Four LM:

Niedziela, 31.05.2015:

Mecz o 3. miejsce:
Vive Tauron Kielce - THW Kiel / godz. 15:15
Sędziują: Michael Johansson oraz Jasmin Kliko (Szwecja).

Finał:
FC Barcelona - MKB Veszprém / godz. 18:00
Sędziują: Sorin-Laurentiu Dinu oraz Constantin Din (Rumunia).

Źródło artykułu: