- Byłyśmy mocno zdeterminowane i skoncentrowane na tym meczu. Chciałyśmy wygrać tę rywalizację w trzech spotkaniach. Kluczem do przejścia dalej i awansu do finału była przede wszystkim obrona i w miarę skuteczna gra w ataku. Chodziło oczywiście o skuteczność rzutową. W tym elemencie nie zawiodłyśmy. Zagrałyśmy całym zespołem, jak jednej coś nie wychodziło, weszła druga i wniosła coś od siebie. Cieszymy się ogromnie z tego, że to były tylko trzy spotkania, bo teraz mamy więcej siły na finał - skomentowała tuż po spotkaniu z SPR Pogonią Baltica Szczecin Małgorzata Rola.
[ad=rectangle]
Każdemu, nawet najlepszemu zespołowi zdarzają się przestoje. Taki też przydarzył się lubliniankom. Jak jednak zaznaczyła lewoskrzydłowa, mistrzynie bardzo szybko wyszły ze swoich tarapatów. - Niemoc zdarzyła się nam w ataku. W obronie było całkiem przyzwoicie. Wynik trzymałyśmy, choć rywalki zaczęły kontrować. Zbliżyły się od nas na nieciekawy rezultat, ale szybko to opanowałyśmy - przyznała.
Oceniając styl gry zaprezentowany przeciwko szczeciniankom podopieczne Sabiny Włodek potwierdziły, że są faworytem do obrony tytułu. - W tych trzech meczach pokazałyśmy, że mamy formę, jaką prezentowałyśmy na początku sezonu, grając w Lidze Mistrzyń. Potem przytrafił się nam słabszy moment. Cieszę się, że tymi meczami pokazałyśmy, że z tego dołka wyszłyśmy. Naprawdę prezentujemy bardzo wysoki poziom. Nasza gra może się kibicom podobać - dodała Rola.
Bardzo wiele dały drużynie z Lublina również zawodniczki wchodzące z ławki rezerwowych. Kristina Repelewska właściwie w pojedynkę pociągnęła zespół do zwycięstwa. Od stanu 15:18 trafiła 6-krotnie z rzędu. - Wielkie brawa dla "Krysty", ale tworzymy kolektyw. Jak jednej nie idzie, wchodzi następna. Cieszymy się, że w takich momentach dziewczyny zaskakują i dorzucają swoją cegiełkę. Wielkie brawa dla niej i dla całego zespołu, bo to była ciężka praca całej drużyny. Te trzy mecze przy takiej obronie kosztowały nas dużo sił, ale jeszcze trochę mamy w zanadrzu, także o finał możemy być spokojni - skwitowała na koniec nasza rozmówczyni.