Zmagania najlepszych polskich drużyn z wysokości trybun obserwował komplet widzów. - Frekwencja była wspaniała. Dla tych kibiców chce się grać. Finał to było wspaniałe widowisko, które stworzyli także oni - przyznaje uśmiechnięty Chrapkowski.
[ad=rectangle]
Zawodnicy zafundowali kibicom dużą dawkę emocji. Spotkanie było pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji i efektownych bramek, swoje do wyniku dołożyli znakomicie dysponowani bramkarze, a o losach Pucharu Polski zadecydowało dziesięć ostatnich minut.
- Walczyliśmy o pierwsze trofeum w sezonie. Nikt nie odpuszczał, nikt nie odstawił ręki ani nogi. Każdy zawodnik na parkiecie dał z siebie wszystko. To było widać po liczbie kar. Cieszymy się, że zdołaliśmy wyjść z tej batalii zwycięsko - podkreśla rozgrywający kieleckiej drużyny.
Jego zespół w niedzielę przeżywał ciężkie chwile. Po czerwonych kartkach dla Michała Jureckiego oraz Piotra Grabarczyka mistrzów Polski dopadł kryzys. Nafciarze przejęli kontrolę nad spotkaniem i w pewnym momencie prowadzili nawet różnicę trzech bramek.
- Mieliśmy tego dnia słabsze momenty. Faktycznie przespaliśmy początek drugiej połowy. Później zdołaliśmy się jednak odnaleźć i zbudowaliśmy przewagę. W samej końcówce dwa rzuty wprawdzie nam nie wpadły, ale dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Bardzo się z tego cieszymy - mówi Chrapkowski.
Kolejną okazję do starcia z płocczanami Vive będzie miało najprawdopodobniej w finale mistrzostw Polski. - Wisła się nie podda, chłopaki z Płocka mają silne charaktery - podkreśla reprezentant Polski. - Myślę, że spotkamy się w finale. Na pewno czeka nas tam wyrównana walka. W takich meczach nigdy nie jest łatwo. Na razie mamy jednak trochę przerwy i czasu na psychiczny odpoczynek. Później skupimy się na meczach z Pogonią Szczecin.