Dramat na własne życzenie - relacja z meczu MKS Kalisz - Viret Zawiercie

Ogrom emocji w Kaliszu. MKS rozegrał perfekcyjną pierwszą połowę pojedynku z Viretem, ale zaprzepaścił swoją szansę na sprawienie niespodzianki fatalną dyspozycją po zmianie stron.

- W końcówce zagraliśmy jak zespół juniorów czy młodzików. Nie chcę wskazywać palcem kto zawiódł, ale popełniliśmy koszmarne błędy. To my sprawiliśmy, że rywal wywozi stąd dwa punkty. Przeciwnik wcale nie był od nas lepszy -  powiedział po końcowym gwizdku trener Mateusz Różański. Jego MKS Kalisz miał ogromną szansę na odniesienie ważnego zwycięstwa, ale zaprzepaścił ją fatalną drugą połową.
[ad=rectangle]
Sam początek meczu również nie ułożył się po myśli kaliszan. W drugiej akcji na boisko padł Konrad Krupa i długo nie podnosił się z ziemi. W starciu z rywalem ucierpiały jego żebra. Na resztę spotkania gospodarze pozostali z tylko jednym lewoskrzydłowym, ale to pozwoliło Grzegorzowi Celkowi pokazać się z dobrej strony w ataku.

Zanim jednak tak się stało przyjezdni z Zagłębia Dąbrowskiego wyszli na prowadzenie 5:2 i niewiele wskazywało na to, by obraz gry miałby ulec zmianie. Wielkopolanie opanowali swoje nerwy i zaczęli konsekwentnie budować swoje akcje w ataku. Świetnie spisywał się Celek, którego na czyste pozycje wyprowadzali koledzy. Swoją cegiełkę dołożył także Filip Jarosz, który w pierwszej części skutecznie zatrzymywał rywali.

Jego vis a vis, Artur Kot, rozpoczął równie udanie. Obronił rzut karny oraz kilka groźnych rzutów gospodarzy, jednak z po kilku akcjach MKS znalazł na niego sposób i punktował w każdej kolejnej akcji. Poważny zastój ekipy Giennadija Kamielina sprawił, że tuż przed przerwą kaliszanie prowadzili nawet 6 bramkami i czuli się niezwykle pewnie, czego efektem była wspaniała dwójkowa akcja duetu Tomasz Wawrzyniak - Filip Surosz, która zakończyła się golem po wrzutce tego drugiego. Ostatecznie do przerwy MKS prowadził aż 19:14 i kibice nie wyobrażali sobie innego rezultatu, jak zwycięstwo ich ulubieńców.

Po zmianie stron przeżyli jednak spore rozczarowanie, a głównym katem ich zespołu okazał się oklaskiwany w ostatnich sezonach w Kalisz Arenie Mariusz Kuśmierczyk. - Aż zrobiło mi się gorąco, kiedy ponownie wchodziłem do tej hali. Bardzo cieszyłem się na to spotkanie - mówił popularny "Kuśmier", który w decydujących momentach meczu wziął na siebie ciężar odpowiedzialności. Mimo pierwszej nieudanej próby wykonania rzutu karnego podchodził do "siódemek" w samej końcówce i wykorzystał wszystkie cztery próby.

MKS prowadził różnicą dwóch bramek jeszcze 10 minut przed końcem gry. Jednak wówczas załamała się jego gra w ataku pozycyjnym, co wykorzystał faworyt potyczki, choć również mógł załatwić sprawę szybciej.

Po serii 4 bramek Viret prowadził 27:25. Dwie minuty później, po jednym z karnych Kuśmierczyka, zawiercianie mogli podwyższyć prowadzenie. Wówczas w kontrze pomylił się Damian Kapral, a w odpowiedzi do bramki trafił Kamil Strzebiecki. Po udanej akcji w defensywie piłkę na wyrównanie miał Damian Krzywda, ale jego rzut obronił Rafał Ratuszniak, który dał dobrą zmianę w drugiej części gry i był jednym z kluczowych graczy z Zagłębia Dąbrowskiego w decydujących fragmentach.

Po tym jak goście wyszli na prowadzenie, nie pozwolili już rywalom na zbyt wiele. Ostatecznie MKS musiał pogodzić się ze stratą kompletu punktów, czego nie zwykł czynić na własnym obiekcie.

MKS Kalisz - Viret CMC Zawiercie 29:31 (19:14)

MKS: Jarosz, Trojański - Celek 7, Gomółka 6/1, Surosz 5, Krzywda 3, Adamczak 3/1, Strzebiecki 2, Nowakowski 2, Wawrzyniak 1, Salamon, Sieg, Adamski, Krupa.
Karne: 2/4.
Kary: 18 min.

Viret: Kot, Ratuszniak - Kuśmierczyk 8/4, Kapral 7, Zagała Sergiusz 6, Biernacki 5, Zagała Igor 1, Komalski 1, Nowak 1, Fugiel, Kijowski.
Karne: 4/6.
Kary: 10 min.

Kary: MKS - 18 min. (Nowakowski - 4 min., Krzywda, Celek, Adamczak, Strzebiecki, Gomółka, Surosz - wszyscy po 2 min.); Viret - 10 min. (Komalski - 4 min, Nowak, Kuśmierczyk, Szymański - wszyscy po 2 min.)
Czerwona kartka: Damian Krzywda - 59 min. (za faul)

Sędziowie: Fahner, Kubis (Głogów).
Widzów: 300.

Źródło artykułu: