W środowy wieczór drużyna SPR Pogoni Baltica Szczecin odniosła przekonujące zwycięstwo nad swoimi rywalkami ze Śląska. Bardzo dużo do gry w ataku wniosły obie skrzydłowe, zarówno z prawej, jak i z lewej flanki. - Tak, fajnie to wyszło. Dużo zawdzięczamy trenerom, bo całe przygotowania pracowałyśmy bardzo ciężko na tych skrzydłach. Miałyśmy indywidualne treningi i, jak widać, zaowocowało to skutecznością, nawet bardzo wysoką - zdradziła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Patrycja Królikowska.
[ad=rectangle]
Początek pierwszej połowy nie mógł jednak wnieść w serca kibiców ze Szczecina tyle optymizmu. Wraz z upływającym czasem przewagę dało się jednak zbudować. Zawodniczka zapytana, co było powodem tego, że wysokiej zaliczki nie udało się utrzymać przez pierwsze 30 minut, odpowiedziała. - Wydaje mi się, że było trochę tremy przed pierwszym meczem i później w szatni. W przerwie otrzymałyśmy reprymendę od trenera i w drugiej już "się ogarnęłyśmy" - dodała Królikowska.
Ta najwyraźniej podziałało niezwykle skutecznie. Drugą część zawodów Pogoń Baltica rozpoczynała bez Agaty Cebuli i Patrycji Nogi (otrzymały indywidualne upomnienia), a mimo to wygrała ten fragment 1:0. Kiedy zaś role się odwróciły i to Ruch grał dwie mniej, to szczecinianki trafiły aż pięciokrotnie bez strat własnych. - Miałyśmy wtedy trochę szczęścia, że naszej gry w podwójnym osłabieniu chorzowianki nie wykorzystały, a my jeszcze dorzuciłyśmy bramkę - oceniła reprezentacyjna skrzydłowa. Nie ukrywała przy tym, że gra jej drużyny w Arenie Szczecin nie należała do najłatwiejszych. - Ciężko się gra, bo jest dużo przestrzeni, ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia - dodała.
W sobotę ekipa Adriana Struzika uda się na Dolny Śląsk. Tam faworytem spotkania będą Miedziowe, ale wśród szczecinianek raczej cieszą się z takiej właśnie roli. - Na pewno nie jedziemy tam, jako zespół przegrany. Mam nadzieję, że zdobędziemy w Lubinie dwa punkty, a jest to realne - skwitowała na koniec 22-latka.