Dwie wygrane i jeden remis. Taki bilans spotkań na własnym terenie miała w swoim dorobku SPR Pogoń Baltica Szczecin przed meczem z MKS-em Selgros Lublin. Twierdza w Grodzie Gryfa padła dopiero w starciu z podopiecznymi Sabiny Włodek. - Tak. Twierdza została zdobyta przez zespół z Lublina. MKS wygrał zasłużenie. Takich błędów, jakie popełniliśmy tego dnia, po prostu nie wypadało nam robić. Tak mogę skomentować całe to spotkanie - krótko oceniła zawody ekslublinianka Małgorzata Stasiak.
Te błędy, o których wspomniała rozgrywająca są rzadkością. Z drugiej jednak strony podobnie wyglądało spotkanie szczecinianek w Koszalinie, na co uwagę zwróciła właśnie nasza rozmówczyni. - To jest już drugi taki mecz, w którym w tak głupi sposób tracimy piłki, gdzie nie ma żadnego kontaktu z przeciwnikiem, a nam piłka wypada z rąk. Nie wiem dlaczego tak jest. Na treningach takich rzeczy nie ma. Być może był to chwilowy stres, na gorąco ciężko jest mi to ocenić - stwierdziła grająca na lewym rozegraniu Stasiak.
Dla niej samej ten pojedynek był wyjątkowy z tejże uwagi, że przed sezonem zawodniczka zdecydowała się zamienić Lublin na Szczecin. W ekipie mistrza Polski spędziła wystarczająco dużo czasu, by móc świętować z nim swoje sukcesy. - Spędziłam tam tylko dwa lata. To nie jest dużo, aczkolwiek mam pewien sentyment. Dziewczyny są bardzo fajne, bardzo je lubię. Mam nadzieję, że z wzajemnością. Przede wszystkim gratuluję zespołowi z Lublina, bo zagrały naprawdę bardzo fajne spotkanie. Nie uniknęły głupich błędów, ale popełniły ich zdecydowanie mniej - przyznała.
Jej dobra postawa i seria rzutów, która mogła dać nadzieję na niewiele się też zdała. Tego dnia drużyna przyjezdna zagrała po prostu lepiej i skuteczniej, z czym zgodziła się również nasza rozmówczyni. - Ciężko jest gonić taki zespół. Co tu dużo mówić, przegrałyśmy zasłużenie. Wynik jest jaki jest.