Dla obrotowego Zagłębia Lubin Michała Stankiewicza spotkanie przeciwko ekipie Gaz-System Pogoni Szczecin było powrotem do ligowego grania. Jak jednak przyznał sam zainteresowany, który rywalowi rzucił 2 gole, w pełni zdrowia jeszcze nie jest. - Powiem szczerze, że na razie brakuje mi jeszcze takiej świeżości w grze, aczkolwiek będąc na parkiecie trochę czułem ten mięsień czworogłowy, który naciągnąłem miesiąc temu. Mam nadzieję, że w każdym meczu będzie coraz lepiej, że wrócę do rytmu ligowego i że urazy będą mnie omijały. W kolejnym meczu będziemy walczyć o kolejne punkty. To jest bowiem najważniejsze - dodał.
Nasz rozmówca potwierdził przy tym, że do Szczecina drużyna z Lubina przyjechała z jasnym celem, choć z siły rywala on sam i jego koledzy zdawali sobie sprawę. - Mamy wąski skład do grania. Wiedzieliśmy, że Pogoń to jest bardzo dobry przeciwnik, tym bardziej grając u siebie. Grają dobrą piłkę ręczną. Mają znakomitych zawodników. My chcieliśmy się im przeciwstawić kolektywem. W kluczowych momentach zabrakło kilka niuansów, kilka piłek i przez to Pogoń cieszyła się ze zwycięstwa a nie my.
Zdaniem wielu obserwatorów, a już na pewno szkoleniowca Zagłębia Dariusza Bobrka spotkanie to obfitowało w wiele sytuacji kontrowersyjnych. Co ciekawe innego zdania był 28-letni obrotowy. - Czy ja wiem czy było dużo kontrowersji. Piłka ręczna to jest męska gra. Wydaje mi się, że nie wolno o tym zapominać. Wiadomo, że brutalne zagrania trzeba tępić. W obie strony było tyle kar, które zostało podyktowane, ale one mnie nie obchodzą. My się skupiamy na grze. Od oceniania sędziów jest ktoś inny - zakończył rozmowę Stankiewicz.