Polki do starcia w Elblągu przystępowały z dogodnej pozycji, mając na swym koncie trzybramkową zaliczkę z pierwszego meczu w Szwecji. Przewaga ta nie uśpiła jednak ekipy Kima Rasmussena, która do spotkania przystąpiła dodatkowo zmotywowana. - W rzeczywistości zdawałyśmy sobie sprawę, że w Elblągu nie będzie tak łatwo. Trzy bramki zaliczki to nie jest żadna przewaga i nawet nie myślałyśmy o tym, by bronić tego wyniku. Chciałyśmy wygrać drugie spotkanie i to był nasz główny cel - stwierdziła po końcowym gwizdku Karolina Kudłacz.
Biało-czerwone co prawda wygrały sobotni mecz, jednak ich gra w defensywie pozostawiała wiele do życzenia. Przyznała to Kudłacz, dostrzegając jednak pewne plusy. - Nie wychodziło nam wszystko tak jak sobie tego życzyłyśmy, zwłaszcza w obronie. Popełniałyśmy banalne błędy, więc to nie była wielka gra Szwecji, tylko bardziej nasze zmęczenie. Miałyśmy dzisiaj momenty gorsze, słabsze, ale potrafiłyśmy je przetrwać i z głową, rozsądnie zagrać do końca. Szwedki dzisiaj naprawdę nie miały z nami najmniejszych szans.
Polskie szczypiornistki awans do serbskiego czempionatu zawdzięczają determinacji i ogromnemu zawzięciu. Kapitanka biało-czerwonych podkreślała, że tryumf nad szwedzkim przeciwnikiem to zasługa całego zespołu. - Do mistrzostw świata zaprowadziła nas wielka walka. Nie ma znaczenia kto zagrał słabiej, kto zagrał super, kto był bohaterem. Liczy się zespół, wspólny cel, który został osiągnięty. Jesteśmy dumne - zakończyła.