Zespół z Pomorza w lidze wywalczył w tym sezonie miejsce na najniższym stopniu podium. Według trenera Kotwickiego pozycja za plecami finansowych potęg z Płocka i Kielc jest równoznaczna ze zdobyciem tytułu mistrza Polski ekip niskobudżetowych.
- Już po raz szósty graliśmy o medal, po raz czwarty udało nam się zakończyć tą walkę sukcesem, więc cóż... Pozostaje mi tylko pogratulować działaczom, zawodnikom i kibicom bo to, co dziś dzieje w Kwidzynie, to prawdziwy wzór prawidłowej pracy. Nie trzeba obcokrajowców i wielkich pieniędzy, żeby grać w piłkę ręczną - wyjaśnia z entuzjazmem szkoleniowiec MMTS-u.
Kwidzynianie w półfinałach mistrzostw Polski występują nieprzerwanie od sezonu 2007/08. Tylko dwukrotnie rywalizację w gronie czterech najlepszych krajowych ekip kończyli poza podium. Przed pięcioma laty - obok Vive i Wisły - MMTS wyprzedziła ekipa Interferie Zagłębia Lubin, a w poprzednim sezonie w grze o medal lepsi okazali się szczypiorniści Tauron Stali Mielec.
Sukces, jaki udało się osiągnąć ekipie z Pomorza tej wiosny smakuje tym lepiej, że przed startem rozgrywek w kibicowskich i medialnych notowaniach akcje zespołu nie stały zbyt wysoko.
- Wiadomo, że przed sezonem byliśmy spisywani na straty, a Azoty cały czas ciągnęły jako rewelacja - wyjaśnia Kotwicki. - Najpierw byli trzeci, a potem trochę opadli z sił i wyprzedzili ich mielczanie. Ja od początku mówiłem, że wolałbym mierzyć się w półfinale z Azotami, bo mają one bardziej ułożoną grę, podczas gdy Stal jest nieobliczalna. W grze o trzecie miejsce próbowaliśmy się nawzajem jakoś oszukiwać rozwiązaniami w obronie i ataku. Ostatecznie my zwyciężyliśmy i należy się z tego cieszyć.
Może niestety Czytaj całość