Przed czterema laty, gdy kwidzynianie stawali na najniższym stopniu ligowego podium, ich rywalem w starciu o trzecie miejsce był AZS AWFiS Gdańsk. Losy brązowego krążka ważyły się do piątego meczu i ostatecznie na własnym parkiecie szalę zwycięstwa zdołali na swoją korzyść przechylić kwidzynianie, w których składzie znajdowali się już między innymi Maciej Mroczkowski, Robert Orzechowski, Michał Peret, Patryk Rombel i Mateusz Seroka.
Rok później szczypiorniści MMTS-u dotarli aż do finału, gdzie musieli uznać wyższość Vive Targów Kielce. W sezonie 2010/11 potrzebowali oni z kolei pięciu meczów do tego, by zdystansować Tauron Stal Mielec. W decydującym starciu ponownie o zwycięstwie decydowała jedna bramka i ponownie kwidzynianie sukces mogli świętować na własnym parkiecie. Dopiero teraz - przy trzecim z rzędu podejściu do brązu - MMTS sukces przypieczętował na wyjeździe, ogrywając KS Azoty Puławy.
- To naprawdę piękne uczucie. Niezależnie od tego, czy ten medal zdobywa się u siebie, czy na wyjeździe - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Michał Adamuszek. - Do tej pory zawsze mieliśmy przewagę własnego parkietu i ten mecz odbywał się u nas. W związku z tym ten sukces cieszy tym bardziej zwłaszcza, że odnosimy go po roku przerwy w sytuacji, kiedy startowaliśmy do fazy play-off z szóstej pozycji - dodaje Robert Orzechowski.
Szczypiorniści MMTS-u na obcym terenie nie byli jednak sami, w walce o sukces wspierała ich bowiem kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców z Kwidzyna. - Emocje były naprawdę duże, a presja meczu ogromna. Dobrze, że byli z nami nasi fani, którzy nam naprawdę bardzo pomogli, było ich słychać i byli bardzo głośni - przyznaje jeden z bohaterów spotkania, autor dziewięciu bramek, Michał Daszek. W sumie w tym sezonie w lidze z piętnastu wyjazdowych starć kwidzynianie wygrali aż dziewięć, a starcie w Puławach było idealnym potwierdzeniem tego, że nie straszna jest im żadna hala w Polsce.